W ciąży czas pędzi bardzo szybko. Radość miesza się z przerażeniem, a czas upływa na wybieraniu wyprawki i rozważaniu jak przebiegnie poród, do kogo będzie podobne dziecko. Wiele tematów, które wydają się być bardzo ważne, z chwilą narodzenia malucha tracą znaczenie. A te, które wydawały się odległe i abstrakcyjne, paraliżują i stawiają rodziców pod ścianą. Chociażby – karmienie piersią. Czynność teoretycznie naturalna, ale sprawiająca często ogromne problemy. W ich rozwiązaniu niezbędna okazuje się pomoc w postaci profesjonalisty. Dziś rozmowa z jednym z nich – Moniką Koc – niekonwencjonalną doradcą, doulą, instruktorką szkoły rodzenia. Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że zostałaś doradcą laktacyjną?
Jak to mówią: „potrzeba matką wynalazku”. Potrzebowałam pomocy, między innymi, w karmieniu piersią, szukałam, ale jej nie znalazłam. Błądziłam, było mi ciężko, postanowiłam więc więcej dowiedzieć się o karmieniu piersią, ponad to, co można było znaleźć w ówczesnych miesięcznikach dla mam. To był początek 2000 roku, internet nie był jeszcze tak rozległym źródłem informacji, jak dziś, więc sama organizowałam spotkania z innymi mamami, żeby czerpać od nich wiedze, a potem kolejne, żeby dzielić się z nią z innymi. Skończyłam też stosowne kursy i oto jestem – wykwalifikowanym doradcą laktacyjnym.Karmienie to jedna z naturalnych umiejętności ssaków. Każda samica ssaka karmi swoje młode, nie rozważa, czy to wygodne, czy wpływa na jej niezależność, czy ma za mało pokarmu. Dlaczego więc kobiety mają z tym takie problemy i potrzebują wsparcia zewnętrznego, choćby w Tobie? Dlaczego karmienie nie jest naturalne dla ssaków ludzkich i budzi często tak skrajne emocje?
Tak, to taka sama naturalna i fizjologiczna czynność jak oddychanie czy trawienie. I nie zastanawiasz się z każdym oddechem czy wystarczającą ilość tlenu wciągnęłaś do płuc i czy zaraz nie zaczniesz się dusić, tylko robisz to instynktownie. Tyle, że ludzkie samice posługują się częściej głową niż instynktem, niestety.
Żadna inna samica ssaka, nie potrzebuje doradcy laktacyjnego, bo wie co ma robić, im tez nikt nie przeszkadza i nie mówi, ze wie lepiej jak ma, chociażby, karmić swoje dzieci. Tylko nam ludziom są potrzebni specjaliści w każdej dziedzinie. Jesteśmy niesamodzielni, leniwi, nieodpowiedzialni i wygodni. Nie wszyscy, oczywiście, ale generalnie wolimy zapłacić komuś, żeby przyjechał do nas i powiedział jak mamy karmić swoje dziecko, jak kąpać, ubierać, itp. a my to wszystko wiemy, tylko nie chce nam się często nad tym zastanowić i pomyśleć jak to zrobić. Nie trzeba być wybitnie inteligentnym, żeby przewinąć, wykąpać i przebrać swoje dziecko. Wystarczy iść za głosem instynktu i uwierzyć, że nam się to uda.
Jak rysowała się skala karmienia piersią, kiedy zaczynałaś się interesować tym tematem? I jak jest teraz?
Jak już wspominałam, kiedy ja zaczęłam się interesować karmieniem naturalnym, internet nie oferował tak wielkiego wsparcia. Działałyśmy lokalnie, w obrębie znajomych, własnego osiedla. Mam wrażenie, że karmienie było wtedy… Mniej modne? No i miałyśmy do siebie mniejszy dostęp, ale, jak to mówią, jeśli ktoś chciał, to znalazł. Kto nie chciał, zadowalał się wymówkami.
Teraz internet mocno to zadanie i poszukiwanie ułatwia. Bez problemu można w nim teraz znaleźć informację, artykuły i odpowiednie osoby w postaci położnej, doradcy laktacyjnego. Powstaje coraz więcej kursów, warsztatów, szkoleń, konferencji na temat laktacji. Oczywiście medal ma też drugą stronę – w natłoku tych informacji łatwo się też zgubić, a ich szum może zagłuszyć ten instynkt, którego powinnyśmy słuchać przede wszystkim, co w rezultacie, zamiast rozwiązać problem, tylko go skomplikuje…Teraz mniej, czy więcej kobiet wybiera karmienie piersią i jakie są tego przyczyny?
Myślę, że niestety karmi tyle samo, ale te, które karmią, bardziej się z tym „obnoszą”, robią z tego martyrologię. Sorki, ale tak naprawdę, to żaden specjalny wyczyn, porównując się z innymi ssakami, wypadamy marnie. Ot, jesteśmy w ciąży, rodzimy dziecko, karmimy piersią – to absolutnie naturalny i normalny proces. A czasem wydaje mi się, że każda kobieta chciała dostać Nagrodę Matki Roku za to, ze robi to, do czego stworzyła ją natura. I mam wrażenie, że kobiety dziś są bardziej roszczeniowe, delikatne, wymagające. Oczekują, że wszystko za nie zrobi, aplikacja lub jakiś inny, specjalny gadżet. Oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego wora. To moja ocena, tego co dziś się dzieje wokół nas. I odnosi się nie tylko do samego karmienia.Matki, które karmią mieszanką, spotykają się z negatywnymi reakcjami, szczególnie, jak ja to nazywam, oszołomów laktacyjnych, co o tym sądzisz?
Bardzo mi przykro, bo każda matka wybiera sposób karmienia, ubierania, pielęgnacji i wychowania swojego dziecka i nikomu nic do tego. Zawsze znajda się sfrustrowane osoby, które będą chciały się dowartościować cudzym kosztem. Karmiących naturalnie, że wybrały pierś, a karmiących mieszanką, że wybrały butlę. A ważne jest tylko to, żeby robić to, co się robi z całym przekonaniem popartym wiedzą, że robisz najlepszą rzecz dla swojego dziecka. I nie oskarżać się, nie obwiniać, nie wytykać palcami. Każda mama kocha swoje dziecko równie mocno, bez względu na metodę karmienia i każda jest tak samo dobrą matką!A jaka jest Twoja opinia, wynikająca z doświadczenia, na temat mam, które rezygnują z naturalnego karmienia? To ich wina, czy nie do końca? Bronisz, czy też z dezaprobatą kiwasz głową?
Ja zawsze będę broniła każdej kobiety. I takiej, która wybiera poród drogą cesarskiego cięcia na życzenie, bo wiem, że ona nie robi tego świadomie. I gdyby trafiła np. na mnie odpowiednio wcześnie, to prawdopodobnie urodziłaby naturalnie. I takiej, która karmi mieszanką. bo kobiecie, krótko po porodzie, nie jest potrzebny ktoś, kto jej mówi, co ona ma robić, tylko osoba, która wspiera ją, w jej wyborach, kto nie ocenia, do kogo może zawsze zadzwonić, napisać, wyżalić się.Pracujesz w dość nietypowy sposób. Sama swego czasu znalazłam Cię po prostu przez wyszukiwarkę, zadzwoniłam zaryczana i tego samego dnia, mimo późnej pory, byłaś przy mnie. To powołanie?
A czy macica lub piersi, pracują od 8 do 16 ? Ja pracuję wtedy, kiedy jestem potrzebna. Rzadko odmawiam, może kilka razy w ciągu tych nastu lat. Kiedy słyszę zapłakany, zdesperowany głos w słuchawce i wiem, że pomogę młodej mamie w 15 minut, to jak mam jej kazać czekać do zakończenia weekendu? Jeśli tylko mogę, to zawsze przyjeżdżam od razu. Nie wiem, czy to powołanie, ale na pewno pasja.A z czego najczęściej wynikają problemy młodych mam, które chcą karmić piersią?
Ze strachu, niepokoju, z nieznajomości fizjologii, nieznajomości siebie. Z braku zaufania do siebie jako kobiety, matki. Z nieprawdziwych lub sprzecznych informacji przekazywanych przez otoczenie. I często z bzdur wyczytanych w internecie. Uważam, że internet jest doskonałym źródłem wiedzy, ale dla mądrych ludzi.
Zdesperowana matka jest bardzo podatna na wpływy, a przecież w sieci można napisać i przeczytać wszystko. Zalecam więc ostrożność, krytyczną lekturę niesprawdzonych źródeł, więcej zaufania do siebie i opierania się na obserwacji dziecka. Po prostu.Na czym właściwie polega Twoja rola?
Na poznawaniu bardzo fajnych ludzi, piciu pysznej kawy, wyłudzaniu sadzonek kwiatów, poznawaniu przyjaciół. Na bliskości, zaufaniu, spędzaniu wspólnego czasu, wzajemnej nauce – bo ja również bardzo dużo uczę się od moich klientów, za co jestem im ogromnie wdzięczna. I jeszcze na wsparciu, na rozmowach, wymianie doświadczeń. Fajna ta moja rola, co? Być może klienci widzą to inaczej.Pamiętam Twoje niekonwencjonalne metody pracy. Wiele kobiet z Twojej branży uchodzi za psychofanki karmienia piersią, a jak wiadomo, skrajności często dalekie są od … hm.. Trzeźwej oceny sytuacji? Ty raczej do tematu podchodzisz realnie – nie walczysz o naturalne karmienie na siłę, nie wywierasz presji…
Niekonwencjonalne, czyli niemedyczne? Tak, zgadzam się, ale ja nie pracuje z chorymi kobietami i dziećmi, nie wchodzę w kompetencje lekarskie, nie mam wykształcenia medycznego, mimo to, korzysta z mojej pomocy sporo lekarzy, kiedy rodzą się im dzieci i wnuki.
W każdej branży pracują ludzie, którym empatia nie jest obca i tacy, którzy robią swoje i wychodzą. Jedni klienci lubią konkret, inni metody niekonwencjonalne. I nie wiem, czy trzeźwo oceniam sytuacje. Angażuję się emocjonalnie na tyle, na ile mi pozwalają klienci i zdarza mi się beczeć wspólnie z nimi. I nie uważam tego za brak profesjonalizmu. Każdy z nas potrzebuje zrozumienia, wsparcia, ludzkiego traktowania. Jestem absolutną fanka i fanatyczka karmienia piersią, ale jednocześnie pierwszą osobą, która powie mamie – podaj mieszankę, odpuść sobie, karmienie nie jest dla Ciebie. Nie wiem skąd wiem, kiedy i której mamie mam to powiedzieć, chyba intuicja mi to podpowiada, ale… najczęściej właśnie te mamy karmią minimum 2 lata.Mnie zmotywowałaś obrzydliwym zdaniem, wypowiedzianym specjalnie, że nie nadaję się do karmienia. Skąd te pomysły?
O nie, Radomska! Powiedziałam, ze BYĆ MOŻE nie nadajesz się do karmienia piersią, że nie wszystkie kobiety muszą. A ponieważ wyczułam w Tobie słabość do rywalizacji i buntowniczą duszę, to wiedziałam, że rzuciłam ziarno na podatny grunt, obydwie wiemy, że zadziałało. Wszystkie skuteczne chwyty są dozwolone!Kiedy opowiadam znajomym o Tobie, to nie mogą pojąć. Co to za doradca, który dzwoni zapytać, czy żyjesz i czy wypiłaś już piwo, bo jest ciężko i pewnie jeszcze będzie? Taki, który czuje, która matka nadaje się do karmienia, a która nie i wie jak potraktować obie, żeby nie czuły się gorsze, zamiast agitować jedyną słuszną drogę karmienia naturalnego?
Co mam Ci odpowiedzieć, że kocham swoją pracę, że czuję misję…? Wiem, że to banalne, ale i prawdziwe. Może mam intuicję? Kurde, nie wiem, nieważne. Ważne, że jestem skuteczna.
Nie okłamuję rodziców, raczej serwuję im tą gorszą wizję rodzicielstwa, żeby byli później miło rozczarowani, a nie niemiło zaskoczeni. A może wiem, jak traktować kobiety, bo najzwyczajniej sama jestem kobietą.Nie walczysz z wiatrakami. Pamiętam, jak gasiłaś mój zapał, kiedy chciałam zbawiać wszystkie matki i szerzyć ideę naturalnego karmienia. Skąd taki chłodny osąd sytuacji?
Kiedyś to robiłam, teraz wiem, że szkoda na to energii, można ja wykorzystać np. na nic nierobienie i będzie to lepsze niż walka z wiatrakami. Myślę, że to też się bierze z moich wieloletnich doświadczeń i obserwacji. Jeśli kobieta nie chce karmić piersią, to jej nie zmusisz i musisz to zaakceptować i uszanować. Koniec i kropka!Napiszę to wprost – kazałaś mi żreć ptasie mleczko, kiedy mój noworodek łączył się z bazą za pomocą całodobowego nadawania sygnałów w wysokich częstotliwościach. Kazałaś mi przytakiwać teściowej, która gotowała marchewkę i ryż i spokojnie, jak najszybciej zostawić z kimś dziecko i iść na kebaba. Wiele koleżanek po fachu podtopiłoby Cię w wodzie święconej…
A zaszkodziło Ci to ptasie mleczko lub kebab? Psychicznie Cię wsparło! Karmiącym cycusiem mamom wydaje się, że ich życie się skończyło i nic już nie mogą. A mogą w zasadzie wszystko, tylko niech znajdą na to zgodę w sobie, niech sobie na to pozwolą i dalej normalnie żyją. Świat się nie zmienił, po prostu urodziło się dziecko, jego mama nadal musi jeść, spać, żyć, dbać o siebie. A wiele kobiet lubi robić z siebie Matki Polki i się zadręczać macierzyństwem, umartwiać i, o zgrozo, nawet prasować ciuszki dla dziecka (śmiech). Co do teściowej – święty spokój nie ma ceny i młoda mama nie musi walczyć z marchewką ani ryżem. Rodzice świeżo upieczonych rodziców chcą się czuć potrzebni i pomocni i lepiej jak gotują nam ryż, niż stoją nad nami i mówią – „masz za chude mleko, dokarm mieszanką”. Ty owijałaś dziecko 4 warstwami, gotując jak jajko, sama siedząc w koszulce na ramiączka! I świeciłaś te lampeczki durne nocą… A wzrok dziecka nie rozwija się prawidłowo, jeśli w nocy świeci się nawet malutka lampeczka. Niestety, większość rodziców uważa, ze ta lampeczka uratuje życie ich dziecku i w porę zareagują, a prawda jest taka, że jak ma się coś wydarzyć, to się to stanie, czy będziesz miała maty kontrolujące oddech, czy elektroniczne nianie i dziecko śpiące pod halogenem. Zaufajmy trochę naturze.Twój komentarz na temat całego kufra „niezbędnych akcesoriów” dla mojego dziecka – choćby aspiratora do nosa – „ gdyby to było nam potrzebne do przetrwania, to byśmy się z tym rodzili w łapie”. Rodzice mogą teraz liczyć na ogromne „wsparcie” producentów wszelkich produktów dla dzieci – suplementów, leków, akcesoriów. Myślisz, że współcześnie jest nam łatwiej, czy wręcz przeciwnie – koncerny stwarzają sztuczne problemy i podsuwają, odpłatne, rozwiązania, podważając rodzicielską samoocenę?
Rodzice to najlepsi, bo najbardziej podatni na manipulacje, klienci. Jestem przerażona akcesoriami, które co chwilę wchodzą na rynek. Wszystko do opieki i karmienia swojego dziecka, jeśli karmisz piersią, masz w domu. Nie mamy zaufania do swoich rodzicielskich kompetencji, tylko do reklam, jakimi faszerują nas media. Trudno o zdrowy rozsądek, skoro chcemy jak najlepiej dla dziecka i przecież nie będziemy na nim oszczędzać. Każdy sam musi dokonać wyboru, czego tak naprawdę potrzebuje. Podpowiem, że zmieścimy się w 10 produktach. Maksymalnie.Wróćmy na moment do samego mleka kobiecego. Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy oferowałaś mi na wiele dolegliwości zawartość moich piersi. Na przeziębienie, katar dziecka, zmiany skórne, zapalenie spojówek. Potem czytałam o kąpielach w nim itd. Co jeszcze potrafi mleko mamy?
Tak, nasze własne mleko, które jest za darmo ma masę zastosowań. Rozwiązałoby wiele problemów, ale może właśnie dlatego nie jest polecane i rekomendowane, przecież koncerny farmaceutyczne straciłyby krocie, gdyby ludzie wiedzieli, co mleko potrafi. Lekarze też nie znają składu i właściwości kobiecego mleka. To, że mleko zmienia swój skład o różnych porach dniach, to jeszcze jako tako powszechna wiedza, ale to, że mleko mamy jest również płynem antybakteryjnym i antywirusowym, można usłyszeć bardzo rzadko. O tym, że karmienie może powodować próchnice słyszy się w każdym gabinecie stomatologicznym, ale o tym, że mleko mamy w nocy produkuje więcej fluoru, a mniej cukru, żeby zęby dziecka chronić, już nie. Mogłabym tak długo…
Ok, a czego najbardziej brakuje ciężarnym, a co pomogłoby im w przyszłych wyzwaniach związanych z macierzyństwem?
Z moich kontaktów z rodzicami wyłania się problem braku wiarygodnym źródeł. Często słyszę, że nawet w szpitalu każda położna, doradca, mówiła im co innego. Oprócz wiarygodnych źródeł, brakuje fachowego wsparcia psychicznego. Wiesz, takich miejsc, gdzie rodzice pójdą w ciąży i po porodzie, gdzie spotkają ludzi, którzy rozwieją ich wątpliwości.
Jaki jest internet wszyscy wiemy. Dla zagubionych rodziców, to przede wszystkim źródło lęków, niepokoju i potęgowania strachu. Często, pod wpływem czyjegoś wpisu, rodzice kupują mnóstwo niepotrzebnych rzeczy i wydają fortunę. Ostrożność i zdrowy rozsądek, umiejętność wypracowania sobie własnego zdania, są niezbędne.Jakie są Twoje ulubione bzdury związane z temtem laktacji? Woda zamiast mleka? Za mało pokarmu? Czy może „powietrze łykane przez matkę, które przenika do mleka i powoduje kolki”? Jeszcze Cię coś dziwi, czy słyszałaś już chyba wszystko?
Ogromnie mnie irytuje, a ciągle to słyszę – „opróżnij pierś, odciągnij mleko do końca”. No do cholery! Pierś jest gruczołem, który produkuje non stop! Nie da się ściągnąć z niego do końca ani opróżnić! Najwięcej mleka produkuje się właśnie w momencie ściągania/ssania – i jeśli każemy mamie ściągnąć mleko, to fundujemy jej nadprodukcje. A z przepełnionymi, pobudzonymi piersiami mogłaby wykarmić trojaczki, a nie poczuć ulgę. PIERŚ NIGDY NIE JEST PUSTA. Jeśli komuś się taka wyda, to… jest w niej wtedy minimum 25% mleka! I kolejne – „mleko po cesarskim cięciu pojawia się kilka dni po porodzie” Jak to możliwe, skoro jest w piersiach od około 16 tygodnia ciąży, na wypadek właśnie, gdyby dziecko przyszło na świat za wcześnie i potrzebowało pokarmu? Szkoda słów. Jest sporo takich kwiatków, które często słyszę i chyba z żalem stwierdzę, że słyszałam już wszystko i nic mnie nie zaskoczy.Jak bliscy młodej, rozchwianej emocjonalnie i przerażonej mamy, powinni się zachować, żeby realnie wspierać, a nie potęgować stres i poczucie bezradności?
Być nie tylko przy niej, ale i dla niej. Nie mówić co ma robić i, tym bardziej, nie robić tego za nią. Nie oceniać, nie straszyć, wzmacniać jej zaufanie do samej siebie. Nie kontrolować, a słuchać, wspierać, opiekować się, wzmacniać w niej poczucie, że posiada wszystkie potrzebne kompetencje. Nie bagatelizować problemów, ale też nie wyolbrzymiać wszystkiego. Używać komunikatów bezpośrednich takich jak: „świetnie sobie radzisz”, „jesteś wspaniałą matką”…A co powinna wiedzieć każda przyszła mama, co pozwoli jej inaczej spojrzeć na mające się wydarzyć sytuacje?
To, co chce wiedzieć. Na spotkaniach przygotowujących do porodu, karmienia piersią, opieki nad dzidziusiem, mówię rodzicom, że nie przyszłam ich niczego nauczyć, tylko porozmawiać sobie z nimi o rodzicielstwie, bo ja nie mogę uczyć ludzi czegoś, co potrafią robić, co jest naturalne, każda z nas potrafi urodzić i karmić piersią, tylko nie każda w to wierzy. Jesteśmy twarde i silne, mamy w sobie nieograniczoną moc, to my jesteśmy najlepszymi specjalistkami od własnych dzieci, jesteśmy z nimi 24h na dobę, znamy je najlepiej, dlatego nie pozwólmy sobie odebrać rodzicielskich kompetencji. Ani reklamom, ani internetowi, ani żadnemu specjaliście, który twierdzi, ze wie lepiej, kiedy nas boli i czy przesadzamy. Zaufajmy swojemu instynktowi i intuicji, one naprawdę rzadko wprowadzają nas w błąd.Monika Koc – doula, doradca laktacyjna, instruktor szkoły rodzenia, prywatnie – mama 16-latka oraz żona.
Comment
Normalnie nawet nie komentuję wynurzeń laktywistek, ale pani, która narzeka, że kobiety niestety mają inne problemy i potrzeby niż samice innych ssaków to zupełnie nowa jakość 😀 Ależ świat musi być rozczarowujący, te wszystkie rozpuszczone babska, które nie potrafią być jak krowy i świnie, bo ta niezależność i w ogóle fumy 🙁
Wow, uszanowanko.