Po kawę do kawiarni chodzić z własnym kubkiem, mąkę w sklepie przesypać do lnianego, najlepiej samodzielnie uszytego woreczka, a wodą po myciu zębów spłukiwać pozostałości w toalecie. To tylko kaprys świadomych konsumentów, czy obowiązek, jaki wszyscy mamy wobec środowiska? Zyskująca popularność filozofia zero waste ułatwia odpowiedzi na pytania wątpiących i wzbudza wyrzuty sumienia. Jej wyznawcy prezentują twarde dane, które pokazują brutalnie, jakiego bałaganu wspólnie narobiliśmy wokół.
Do śmietnika przeciętnego Polaka trafia ponad 300 kilogramów odpadków rocznie. Tylko 1/3 z nich nadaje się do recyklingu i włączenia w obieg w nowym wydaniu. Część jest spalana, pozostałe latami rozkładają się na wysypiskach. Odpady emitują metale ciężkie i bakterie. Wyrządzają krzywdę glebie i brudzą wodę. Śmiecić musimy mniej, a przetwarzać więcej, bo zmuszają nas do tego unijne przepisy. Aktywiści zrzeszają się w grupach i dzielą przepisami, które ułatwiają życie bez odpadów. Pod ich wpływem koncerny spożywcze zmieniają swoje praktyki. Jeden z polskich producentów wody odpowiedział pozytywnie na apel dotyczący zamiany butelek plastikowych na szklane. Wielorazowe opakowania mają trafić na rynek już w przyszłym roku. Korzyść będzie ogromna, bo plastikowa butelka rozkłada nawet osiemset lat. Do sklepów w tym sezonie trafiły kurtki szyte z materiału z recyklingowanych butelek plastikowych. By uzyskać metr tkaniny trzeba zużyć jedenaście półlitrowych butelek. Butelkę mieli się na granulat, a jego miesza z rozpuszczalnikami. Pod wpływem ciepła powstaje masa, a z niej nitki do uszycia materiału. Taką kolekcję z odzysku prezentuje polska marka odzieżowa i daje gwarancje, że nosząc ich bomberki, realnie wspiera się ochronę planety.
Zero waste polega na tym, by wytwarzanie śmieci ograniczyć do minimum. Nie kupować ciastek zapakowanych w papierowe torebki, które zaraz po otwarciu lądują w koszu, makaron wybierać ten na wagę i wkładać go do szklanych słoików. Zamiast wacików kosmetycznych do demakijażu lepiej używać bawełnianych chusteczek. To też bojkot przeciw kremom i balsamom wtłoczonych w niewielkie pudełka, które piętrzą się potem w kubłach. Na zakupach w rytmie zero waste trzeba mieć własną torbę i stanowczo dziękować za pakowanie wybieranych składników w reklamówki. Jedną produkuje się sekundę, wykorzystuje przez dwadzieścia pięć minut, a proces ich rozkładu trwa nawet czterysta pięćdziesiąt lat. Przed tym, jak wprowadzono w tym roku w Polsce obowiązek płacenia za plastikowe torebki, wykorzystywaliśmy ich w kraju dziesięć milionów dziennie. Na wyprodukowanie wszystkich zużywano jakieś trzy tysiące ton ropy naftowej, która wtłaczała w powietrze co najmniej trzy miliony ton szkodliwego dwutlenku węgla. Średnio statystyczny Polak wykorzystywał dotąd prawie pół tysiąca plastikowych torebek rocznie, a Duńczyk zaledwie…cztery sztuki. Owijamy w folię na potęgę, kolekcjonujemy woreczki, a potem upychamy je w specjalnych plastikowych, a jakże, pojemnikach przeznaczonych do ich wygodniejszego przechowywania. Oprócz większej siatki warto mieć komplet różnej wielkości woreczków, do których trafią mąka, cukier, ziarna. W Warszawie czy Wrocławiu już funkcjonują sklepy realizujące ideę zero waste, w których nie ma jednorazowych opakowań. W Danii, Niemczech, Wielkiej Brytanii takie miejsca z sukcesem działają od kilku lat. Niebawem w stolicy ruszy studio kulinarne wyposażone tak, by nie wytwarzać odpadów.
Jak przestać zaśmiecać swoje życie?
Bezśmieciowa ewolucja w domu powinna się zacząć o wyliczeń. Dosłownego grzebania w swoich śmieciach. Sprawdzenia ile i czego wyrzucamy, zrobienia szczegółowych notatek i określenia planu naprawczego. Warto poznać zasadę 5 R’s, która podpowiada, jak dzięki zmianom w swoim domu, można wesprzeć walkę z niszczącymi środowisko nawykami.
Refuse – odmawiaj
Nie przynoś do domu niepotrzebnych śmieci, gazetek sklepowych i ulotek. Miej przy sobie torbę na zakupy, na wynos zamawiaj kawę do swojego kubka, nie korzystaj z papierowych naczyń i sztućców. Bądź asertywny, nie płać za reklamówki, które i tak wyrzucisz. Wybieraj miejsca, gdzie można kupować na wagę, kupione produkty przechowuj najlepiej w szklanych pojemnikach.
Reduce – redukuj
Zwalniaj miejsce, oczyść przestrzeń, zrób porządki w kuchennych szafkach. Nie kolekcjonuj tego, czego nie używasz. Kontroluj zapasy i zużywaj je na bieżąco. Dziel się tym, czego nie potrzebujesz. Przeczytane książki wymieniaj, sprzedawaj lub oddawaj do biblioteki, która będzie Ci wdzięczna, nie ulegaj reklamom i nie uzupełniaj garderoby co sezon. Zastanów się, co się dzieje potem z tymi tonami ubrań, które wypadły z modnego wybiegu. Jeśli czegoś nie nosisz, podaruj komuś, komu brakuje odzieży. Bywaj na wyprzedażach garażowych i osiedlowych wymianach rzeczy.
Reuse – użyj ponownie
Kartony, butelki, pudełka – skoro już się pojawiły w Twoim domu, niech po opróżnieniu nie trafiają do kosza. Można je wykorzystać do przechowywania, a nawet robienia zabawek dla dzieci. Statek kosmiczny z kartonu, domino czy teatralna scena to tylko niektóre z kreatywnych propozycji. Dawanie drugiego życia rzeczom może być inspirującym wyzwaniem.
Recycle – przetwarzaj
Do 2020 roku Polska musi zmienić recyklingowe proporcje. Połowa śmieci powinna być odzyskana, a nie jak teraz, zaledwie jedna trzecia z nich. Bioodpady można wykorzystać do produkcji metanu, a z niego wytwarzać energię. Przetwarzać można też w domowych warunkach.
Rot kompostuj
Do kompostowania najlepiej nadają się odpadki organiczne. To one stanowią nawet połowę naszych śmieci. Wyrzucane bezmyślnie zanieczyszczają atmosferę gazami cieplarnianymi. Kompostować można nawet na małym balkonie. Dobrze pielęgnowany kompostownik nie gnije i przynosi same korzyści. Obowiązek kompostowania w większym wymiarze mają gminy, niektóre więc stawiają dla mieszkańców swoje kompostowniki i zachęcają do korzystania. Sporo jest też społecznych cyklicznych akcji, w których można karmić kompostownik zebranymi odpadkami.
Tych pięć zasad jedynie inspiracją. Śmiało można rozbudowywać je o swoje doświadczenia czy wiedzę. Zero waste to nie tylko najgorętszy trend w tym roku, to fala zmian, jaka sukcesywnie rozlewa się po bogatym świecie. Rozpasani produktową dostępnością zostaliśmy mistrzami w gromadzeniu, nabywaniu i wyrzucaniu. Tego, co się popsuło, rzeczy, które przestały nam się podobać. Pozbywanie nie wymaga wysiłku, podobnie, jak kolejne zakupy. Śmietniki wypełniamy po brzegi bez refleksji. Obok obierków po warzywach leżą zużyte baterie i listki przeterminowanych lekarstw. Tymczasem jedna wyrzucona bateria może zanieczyścić czterysta litrów wody i spory kawałek ziemi. Ma w sobie toksyczne trujące związki. Jest niebezpieczna, bo zjedzona, może człowieka zabić. Koniecznie więc trzeba wrzucać je przeznaczonych do tego pojemników. Są w niektórych sklepach i we wszystkich punktach zbiórki odpadów komunalnych. Nieutylizowane leki wrzucone do ubikacji mogą zakazić wody powierzchniowe. Powinny wracać do aptek, które wiedzą, jak je skutecznie i bez szkody dla środowiska zniszczyć. Segregacja śmieci to minimum. Oddawanie tych niebezpiecznych do właściwe miejsca powinno być obowiązkowe. Wprawdzie odpady zbierane przez firmę komunalną zawożone są sortowni i tam segreguje się osobno suche i zmieszane śmieci, ale można im ułatwić zadanie. Śmieci, które mają wzięcie i nadają się do przerobienia gnieciecie się i sprzedaje recyklerowi. Pozostałe, jak kolorowe opakowania po płynach i proszkach do prania, czyszczenia podłóg nie nadają się do odzyskania i kończą na wysypisku. Według raportu przygotowanego dwa lata temu na Międzynarodowe Forum Ekonomiczne w Davos aż dziewięćdziesiąt pięć procent plastiku nie jest odzyskiwana. Skutek może być taki, że za czterdzieści lat w morzach będzie więcej tego rodzaju śmieci niż ryb.
Zero waste to świadoma droga do minimalizmu. Rozpoczyna się, gdy segregowania odpadków, a z czasem ono przestaje wystarczać i chce się po prostu mieć ich mniej. Można produkować zaledwie słoik śmieci, jak to robi Bea Johnson, autorki kultowej książki Zero Waste Home. Można też ograniczyć ilość rzeczy wokół siebie, jak udało się to blogerowi Leo Babauta. Prawie dekadę temu rozpoczął projekt redukcji stanu posiadania. Zaczął od wyczyszczenia ekranu komputera i pozbywania się ubrań. Opracował listę stu produktów niezbędnych do życia, a potem ostatecznie skrócił ją do czterdziestu dwóch. Na doprowadzonym do perfekcji minimalizmie teraz zarabia. Każda rzecz z listy połączona jest z konkretną marką.
Najbardziej jednak z powodu realizacji idei zero waste może zyskać środowisko. Pierwszą decyzję trzeba podjąć na etapie zakupów. Nawet jeden wybór – przychodzenia po jajka z własną wytłaczanką i odmawiania pakowania wędlin w papier, a potem jeszcze folię będzie miał znaczenie. Można kupić butelkę na wodę i nie wybierać tej w plastiku, zamiast papierowych ręczników używać ścierek, tak, jak robiły to babcie. Bo minimalizm to całkiem niezły start w zero waste.
Napisz komentarz