To nawet zabawne, że na temat naszego rodzicielstwa zwykle najwięcej mają do powiedzenia inni ludzie. Szczególni w kwestii ilości posiadanych dzieci, częstotliwości ich wydawania na świat no i, oczywista, płci! Młoda mama? Na pewno wpadła! Matka po 30-tce? Karierowiczka! Jedynak? Oj, przydałoby się rodzeństwo, najlepiej siostrzyczka. Dwie córeczki? Do kompletu brak synka! Słyszeliście te wszystkie bzdury? Aga, autorka bloga www.buuba.pl też, ale absolutnie ma je w nosie. Dwóch synów rok po roku, codzienność matki i prowadzenie bloga skutecznie uniemożliwiają jej przejmowaniem się zdaniem innych. Jej maluchy dzieli bardzo niewielka różnica wieku, a ona wcale tego nie planowała. Ba, marzyła tylko o jednej córeczce! Czy mimo to, jest szczęśliwa? Mam dwulatkę i ręce pełne roboty, a ludzie usilnie pytają, kiedy drugie. Kiedy mam dobry humor odpowiadam, że jutro, w gorszych chwilach, mam ochotę zabijać. Od zawsze planowałaś rodzicielstwo dzieci z tak niewielką różnicą? Jakie zalety dostrzegasz takiego modelu?
Nigdy nie planowałam więcej dzieci, niż jedno. W dodatku, miała to być dziewczynka i koniec. Los postanowił jednak działać za mnie i jak już oswoiłam się z moim jedynym, ukochanym, wyczekanym i najpiękniejszym na świecie synkiem to…Spadło jak grom z jasnego nieba! Druga ciąża! Ryczałam z dni kilka, mąż nie mógł w to uwierzyć, non stop pytał, czy płaczę z radości, czy z rozpaczy. Nie docierało do niego to, że ja się nie cieszę. Mój jedyny pierworodny miał wówczas 8 miesięcy, a na myśl o tym, że czekają mnie wizyty u gina i szpitale, że będę się musiała z nim rozstawać na dłużej niż trzy godziny… Brrr!!! Świat się zawalił. Jednak samo przyszło, tak samo gładko poszło. Urodził się. Ponad rok temu już. Śpi obok mnie teraz. Słodziak największy i jednocześnie największa życiowa niespodzianka. Chłopaki we dwójkę rozwijają się o wiele szybciej, niż gdyby miało to być jedno dziecko. Z ciuchami nie mam problemu, 15 miesięcy różnicy, a wcale nie muszę ich chować do kartonu. Jedno wyrasta z czegoś, drugie ubiera to od razu, ewentualnie podtaczam rękawki. Rodziców jest dwójka, dzieci jest dwójka. Dajemy radę! Teraz wracam myślami do czasów kiedy ryczałam, i jest mi mega głupio! Los czasem wie lepiej, co dla nas dobre i warto mu zaufać 🙂A wady takiego radosnego stanu rzeczy?Bo nie wierzę, że jest tylko różowo.
Może to, że czasem jest ciężko, gdy… jestem z nimi sama. Gdy na raz coś chcą, albo kąpie ich sama i w wodzie w wannie pływa niespodzianka… Ręce pełne roboty, ale i jaki ubaw. Dzieciaki to masa roboty. Większość rodziców wszelkie swoje osobiste plany odkłada na bliżej nieokreślone „potem”, kiedy rodzicielstwo nie będzie już tak absorbujące. Po co Ci zatem blog?
Nie lubię odkładać na potem. Macierzyństwo to dla wielu kula u nogi, mi jednak nie przeszkodziło, w niczym. Nadal się rozwijam, pracuję,tyle, że z dziecmi u boku. Oczywiście muszę gratisowo zarobić na nianię i przedszkole, ale nikt nie powiedział, że będzie lekko. Blog to praca żmudna, aczkolwiek sympatyczna. Przez pierwsze lata działalność charytatywna, bądź pisanie poematów za tak zwaną ‘czapeczkę’. Dziś jest już inaczej, początki były całkiem inne. Dziś ta praca mnie napędza. Choć nie jest to nasze źródło utrzymania, ale to takie dodatkowe kieszonkowe, oraz mega fajne gadżety, takie jak mebelki, rowerki, zabawki. Radość chłopaków na coś nowego kolorowego i grającego napędza i daję weny do pisania nowych postów. Dla kogo piszesz, Droga Mamo? Odkrywasz nieodkryte, czy dzielisz tym,co pozornie banalne? Jak wyobrażasz sobie modelowego czytelnika?
Na początku pisałam dla siebie, nie mogłam rozgryźć obrazu ówczesnego bloga. Traktowałam to jak pisanie pamiętnika. Dziś wiem, że jest czytelnik, jest odbiór, są komentarze. Moje treści opieram na swoim życiowym doświadczeniu, co i czasem bywa banalne, bo wiele z nas matek – przeżyło odsmoczkowanie, kupę w wannie, czy inne rodzicielskie wpadki. To wszystko już odkryte, ale każda ma na to swój sposób i może pomóc innej mamie.Najlepszy czytelnik? Ten aktywny. Gdy widać że ludków tysiące, a komentarzy mało, to czujesz się jak kretyn.Bez wątpienia można cię określić, używając angielsko-polskiej nowomowy parentingowym influenserem. To był zamierzony zabieg, strategia, koncepcja, czy…tak wyszło? Jak to się stało?
Powiem wprost.Jakoś samo wyszło. Nie wiem, wydaje mi się, że przecież są o wiele lepsi! Ja zawsze w cieniu stoję..Czy nie czujesz, że Twoje rodzicielstwo jest obarczone podwójną presją? Nie tylko patrzą Ci na ręce „życzliwi”, których znasz,ale i tabuny czytelników. Nie tremuje cię to? Bardziej się starasz, czy nie zastanawiasz nad tym?
Wiesz co, teraz już tak. W coraz większej ilości miejsc spotykają mnie czytelnicy, rozmawiają, mają pytania. Podchodzą. Bardzo to cenię, ale wstyd mi, bo czasem człowiek nieuczesany, albo jest w jakiejś kryzysowej sytuacji (np. plac zabaw, tysiąc matek, a ty nie zdążyłaś złapać dziecka, jak zjeżdżało ze zjeżdżalni, wycierasz buzię z piachu mokrymi chusteczkami…)Może najzwyczajniej w świecie kiedyś przyjdzie mi chęć na papierosa? No właśnie, nie mogę tego zrobić, bo mnie zlinczują. Ale to i dobrze, nie umrę na raka.Nie boisz się, że podzielisz się jakąś informacją, poradą, która zamiast pomóc, wyrządzi komuś krzywdę? Poczuwasz się do odpowiedzialności za działania, do których motywujesz swoich czytelników?
Nigdy w ten sposób o tym nie myślałam, raczej treści, które wrzucam w sieć są przemyślane, przebadane i przewertowane. Zdarzały się wpadki, ale życzliwi szybko naprostowują. Jednak widzę i wiem, że to co robimy ma moc. Doradzamy, pomagamy, z naszymi zasięgami, możemy wesprzeć wiele akcji.Jakie masz plany na przyszłość? Co, kiedy dorastającym synom nie spodoba się blogerską pasja mamy? Przestaniesz o nich pisać?
Ja już snuję plany kiedy to będzie, oni przecież dorosną mi lada dzień. Nie wyobrażam sobie pokazywania ich na blogu, kiedy będą już tuptać do szkoły. Wtedy ja będę Buubą, przytyję i idealnie będzie pasowało do mnie to określenie :)Ciężko mi też przewidzieć przyszłość w blogosferze, nie wiem czy będzie istniała, czy mojego bloga nie wysadzi jakiś haker w powietrze (bo już były takie podchody). Więc wolę nie myśleć i za mocno nie sięgać w przyszłosć myślami. Jak to jest mieć dwóch synów i jeszcze dogadywać się z mężem? Zwiększone stężenie
testosteronu ma na pewno jakieś jasne strony, których nie znam.Podziel się, może skuszę się na Antka jednak 😉
Nie zastanawiaj się, tylko bierz do pracy!!! Czuję się, że jestem ta jedyna, mogę mieć swoje gorsze dni, a chłopy mają to zrozumieć! Już zacieram ręce, jak to będzie w przyszłości, hahaha! A tak na serio, chłopcy nie są tacy źli!Każda mama marzy o córeczce, ale to przecież facet jest ukochanym syneczkiem mamuni, co nie? 🙂 Potocznie mówi się, ze córki „zostają” albo „wracają” do mam po latach, by podzielić doświadczenia. faceci zakochują się i znikają. Zgadasz się z tym? Obawiasz, że kiedyś chłopcy poświęcą cały swój czas „obcej kobiecie”? Masz jakiś patent, aby mieć z nimi dobrą relację bez względu na ich moment życiu?
Może i tak się mówi, ale ja lubię przełamywać schematy. Jeśli moi chłopcy zostaną wychowani w domu pełnym miłości, drzwi będą dla nich zawsze otwarte, a my jako rodzice – będziemy gotowi by pomóc im w każdej sytuacji, to wierzę, że sami chętnie będą do nas wracać. Jeśli będą mieli w nas oparcie to nie pójdą w nieznane. Będą do nas przychodzić, ze swoimi drugimi połówkami, ze swoimi dziećmi, będą nas tulić na przywitanie, i z niecierpliwością wyczekiwać coniedzielnego obiadu u nas.Wierzę w to. Bo sekret tkwi w miłości.Agnieszka Dzieniszewska- Mama dwójki dzieci rok po roku, która jeszcze nie skończyła w szpitalu psychiatrycznym. Z odpowiednim nastawieniem brnie przez trudy macierzyństwa i jakoś daje radę!!
Napisz komentarz