Ponoć, żeby zostać dobrym ojcem, trzeba się najpierw wyszaleć, ustatkować, znaleźć stabilną pracę, dorosnąć i spoważnieć. Michał Górecki, bloger, zwierz internetowy i geek udowadnia, że dobrym ojcem jest się wtedy, kiedy się tego chce i kiedy pozostaje się sobą. Poznajcie internetowego wyjadacza od innej strony. Kolejna odsłona rodzicielskiej roli w nietuzinkowym wydaniu wiecznego Piotrusia Pana, męża, ojca trojga ancymonów, który nigdy nie zamierza dorosnąć i jarać się tym, co ma. Widziałam Cię pierwszy raz kilka lat temu. Od razu stwierdziłam, że wieczny dzieciak i bawidamek, na pewno sam i sobie na eventach rekompensuje, a blogowa robota złota dla lekkoducha. Odszczekałam część, potem poznałam Mary (* Marysię, żonę Michała), ale nadal uważam to za niezwykłe.
Bo ja jestem lekkoduchem, który nie do końca dorósł. Wiem o tym, lubię to w sobie i nie zamierzam zmienić. Nie lubię stereotypów i udowadniam, że można mieć rodzinę i jednocześnie pozostawić dzieciaka w sobie. Widzisz, ja nie wierzę w reinkarnację, a chcę przeżyć życie jak najlepiej. I nie uważam, że trzeba do tego robić rzeczy tylko niezwykłe. Zamiast patrzeć w chmury, patrzę pod nogi i dostrzegam piękno każdego dnia, jakby to patetycznie nie brzmiało. Uwielbiam być optymistą i cieszyć się tym co mam.Jak to się stało, że ten Górecki, w kolorowych t-shirtach i tinejdżerskiej czapie pojął, że chce założyć rodzinę? Ponoć to symptom dorastania, a Ty się zarzekasz, że dorosnąć nie chcesz…
Bo to się da połączyć! Ja zawsze byłem raczej „milkie” niż „yuppie”. Pochodzę ze szczęśliwej rodziny, a moi rodzice właśnie tacy są. Moja Mama to mała dziewczynka, która czesto przejmuje się więcej niż powinna, a Tata to wieczny wygłupas i prankster. Zresztą obaj Dziadkowie tacy byli! Kochali humor i dowcipy! Jak mogę być inny? Śmiech to zdrowie i nie jest to przenośnia. W mojej rodzinie zawsze ważne były święta, ważna była rodzina, wyjazdy do wujków i cioć. Trochę jak na południu Włoch. Żyję bardzo dobrze z siostrą, rodzicami, teściami. Nie zawsze jest łatwo, ale staram się i bardzo mi się to odpłaca na wielu płaszczyznach. Przez większość życia byłem harcerzem i instruktorem harcerskim. Wychowałem ze dwa pokolenia dzieciaków zanim zostałem rodzicem.Jakim ojcem jesteś? Autorytetem, czy wyluzowanym kumplem? Masz jakieś obszary w których wyłazi z Ciebie zgred (niejedzenie słodyczy wieczorem i omijanie fast foodów?), czy jesteś Piotrusiem Panem?
Walczę, ciągle walczę. Chcę być kumplem, choć wiem, że za bardzo nie mogę. Próbuję być taki jak powinienem, ale… nie ma jednego wzorca. Za często się frustruję i wybieram wygodne dla mnie rozwiązania. Ale często zapala mi się czerwona lampka i głos w łowie mówi „ej, zachowujesz się jak stary pierdziel! Pozwól mu na to!”. Jestem często chyba zbyt surowy dla Franka i za mało surowy dla Lili. Helena będzie przeze mnie już zupełnie rozpieszczana. Jestem Człowiekiem-Emocją. Zarówno pozytywną jak negatywną. To rodzi konsekwencje! Masz jakieś system wychowania, zasady, które Ci przyświecają, czy po prostu przeżywasz dzieciństwo na nowo z każdym ze swoich dzieci i uczysz się od nich?
Pewnie, że mam. A raczej staram się mieć. Najgorzej z konsekwencją, bo to zupełnie nie moja bajka. Ale przeżywanie dzieciństwa to niesamowita sprawa. Ja po prostu na chwilkę zamknkąłem oczy i poczekałem, aż będę mógł znowu je przeżywać. I PACH! bezkarnie mogę skakać do basenu z kulkami 🙂 Kiedy obserwuje się Twoją internetową aktywność można ulec wrażeniu, że macie w domu zastępy niań. Ty ciągle testujesz gry, wyjeżdżasz na eventy, ogarniasz firmę, a przecież 3 ancymonów to kupa roboty. Dzieci puszczone samopas czy mają podłączone czujniki ruchu?
W dużej mierze samopas. Jesteśmy przeciwieństwem rodziców – helikopterów. Momenty, w których się nudziłem, były najbardziej kreatywnymi momentami mojego życia. Zresztą słyszałem przy wielu okazjach o wynikach badań mówiących o tym, że dzieciaki dzisiaj nie potrafią się nudzić. Tysiące zajęć pozalekcyjnych, zorganizowany czas – dajcie dzieciakom samemu się rozwijać! I wymyślać zabawy. Dzieciaki też nie są z nami ciągle. Hela już jest w żłobku od jakiegoś czasu, Franek i Lila chodza do przedszkola. Mamy świetne układy z rodzicami, więc regularnie staramy się mieć czas dla siebie (i wychodzić na randki – tak to bardzo ważne!). Dajemy też luz sobie i staramy się nie być psami ogrodnika. Dlaczego Mary ma mi kazać siedzieć w domu, gdy dzieci śpią, a ona jest zajęta pisaniem notki? Myślę też, że bardzo dużo wynika z naszego partnerstwa. To twarda sztuka i choć przez to często się sprzeczamy, to uważam nasz związek za w pełni partnerski. Dzielimy się obowiązkami jak się da 🙂Bałam się tego, jak rodzicielstwo skomplikuje mi życie. Często zdarza mi się powiedzieć, że jest piękniejsze ale trudniejsze. A u Was z boku wygląda to tak, jakbyście żyli sielankowo. Wspólne wypady na Kanary, beztroska, piękna chata… Gdzie można dostać ten luz i szczęście? Czy przesadzam?
W sobie. Serio. Ja mam mnóstwo znajomych, którzy jeżdżą lepszymi samochodami, mają piękniejsze wakacje, latają w inne miejsca, na dłużej. Imprezują bardziej. I co z tego? Cieszymy się tym co mamy. Jesteśmy tak samo szczęśliwi jak wtedy, gdy mieliśmy na spółę 2,5 tysiąca. A nie, bardziej, bo teraz są nasze diabły. To tak wyświechtana myśl, a jednocześnie tak ważna. Zawsze może być lepiej, ale zawsze może być gorzej. Mamy trójkę zdrowych dzieci, jesteśmy zdrowi. Czy to nie jest najważniejsze? Oczywiście dla wielu osób nasze życie jest luksusowe, ale jak mówię – to kwestia punktu odniesienia. Choć to prawda, że mamy szczęście. A może to karma wraca? Staramy się być dobrzy dla ludzi, ja sam jestem towarzyskim zwierzęciem i większość rzeczy, które osiągnąłem, to nie jakaś ciężka praca, a raczej po prostu dobre nastawienie i kontakty. Rodzina wielodzietna to unikat w naszym kraju. Ze względów ekonomicznych, mieszkaniowych, logistycznych, ze względu na problemy z ogarnięciem partnera, który temu podoła. Masz jakieś rady, które pozwolą mniej się bać i przekonać tych, którzy chcieliby mieć więcej dzieci,ale się boją?
A wiesz, że ostatnio się zdziwiłem? Pojechałem na spotkanie z kumplami z klasy i nagle PACH! Prawie wszyscy wyciągają Kartę Dużej Rodziny! Wiem, że może być tylko jedna zasadnicza obawa – finanse. Tu rzeczywistość jest brutalna, a państwo wcale nie pomaga. Choć pewnie da się i tu kombinować na różne sposoby, ale ja naprawdę uważam, że z dwójką jest łatwiej niż z jednym dzieckiem. Gdy Franek gdzieś wyjeżdżał, sama Lilka była nie do wytrzymania! Normalnie bawili się razem, a teraz trzeba było się nią ciągle zajmować. W grupie raźniej! Macie jakiś podział ról w domu ułatwiający Wam życie? Ty wymyślasz odklejone zabawy dla dzieciaków, a Mary ogarnia żeby miały do przedszkola czyste koszulki? Czy taki podział nie ma miejsca?
To proste, ja jestem serce, Mary jest rozum. Odwrotnie niż „tradycyjnie”. Ja gotuję, ona ogarnia finanse. Mamy pewne ustalone obowiązki, na przykład ja od zawsze kładę dzieciaki spać i je kąpię (poza wyjątkami), ona dba o ich ciuchy. Teraz ona więcej zajmuje się Heleną, ja pozostałą dwójką (są już mocno samodzielni). Ale przed dziećmi było podobnie! Ja na przykład zajmuje się jedzeniem – zakupami i gotowaniem, i to tak w pełni. Mary nie robi nawet kanapek. Ja za to mam zawsze (no prawie :P) wszystko wyprane, nie musze nawet wywieszać prania (nienawidzę). Dzielimy się – ale znowu, to nie jest tak kolorowe.Wiesz co jest często zaskoczeniem u niektórych par? „To wy się kłócicie?” PEWNIE. My się nie kłócimy, my do siebie strzelamy jak Mr & Mrs Smith. Serio. Całe szczęście nie trwa to długo. Wszyscy się kłócą, poza związkami, w których jedna strona połyka wszystkie granaty, ale to się źle kończy. Ważne, by zachować do siebie szacunek. Ale tak, talerze latały. Ostatnio jest coraz spokojniej, ale trafiła kosa na kamień. Taki zresztą był slogan bloga Mikemary przez długi czas. Czy rodzicielstwo zmieniło Góreckiego, czy Górecki jest tym samym kolesiem, tylko z trójką dzieciaków?
Oczywiście wmawiam sobie, że jestem, ale tylko pod kątem starzenia się. Na pewno się zmieniłem. Byłem zawsze cholernym egoistą, przy dzieciakach się nie da. Ciągle widze swoje odbicie we Franku i staram się zmieniać. To cholernie trudne, ale harcerstwo wychowało mnie w duchu „pracuj nad sobą, do cholery!” i gdzieś mi to siedzi. Nadal jednak uważam, że można być lekko walniętym gościem, który gada i śmieje się więcej niż inni, a mimo to mieć trójkę dzieci, psa, dom i drzewo. Co więcej, ostatnio po raz czwarty chyba w moim życiu, musze zmienić kumpli na młodszych. Bo towarzystwo starzeje się mentalnie i już tylko szelki i kapcie. A ja nie chcę przespać życia. A imprezowanie jest dla mnie tak samo ważne jak przeżywanie emocji z rodziną. No dobra, trochę mniej ważne, ale nadal. Pozostaję imprezowym Goo, mężem Mary oraz ojcem. Da się to wszystko pogodzić. Szczególnie wtedy, gdy wyciskasz radość z życia, z rzeczy prostych i cieszysz się z tego co masz. Bo inni prawie zawsze mają gorzej. No tak, caaały Górecki, szogun, optymista i ADHD-owiec 🙂 Pozostaję mi tylko życzyć, żeby świat za Tobą umiał nadążyć! Dzięki za rozmowę!
Michał Górecki – wieczny chłopiec uzależniony od dobrej zabawy, cieszenia się życiem, social mediów i przede wszystkim rodziny. Ojciec trojga dzieci i kilku blogów. Kocha życie, internet i steki. Znajdziesz go na fb i na Jego stronach: michal-gorecki.pl, mikemary.pl.
Napisz komentarz