Kiedy zakładamy rodziny, każde z nas głęboko wierzy, że to coś trwałego, na zawsze i aż po grób. Życie pisze jednak inne scenariusze i krzyżuje nasze plany. Szczęśliwy dom to coraz częściej utopia i coraz więcej par decyduje się na rozstanie, coraz więcej rodziców na samotne rodzicielstwo. To współczesny akt odwagi czy życiowy dramat? Między innymi o to zapytałam Stellę Gonet, która na łamach swojego bloga www.stellagonet.pl dzieli się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami samotnego rodzica.Rozstania rodziców to plaga naszych czasów. Nasi rodzice i ich rodzice i cała reszta, była ze sobą mimo wszystko, aż po grób. Dziś związki nie są trwałe. Ale czy to do końca źle?Tak, to źle że się rozstajemy. Bardzo źle – dla naszych dzieci i dla nas samych. Ale czasem to lepsze rozwiązanie niż pozostanie w związku na siłę, z poczucia obowiązku.
Właśnie dlatego w starszych pokoleniach było tak wiele fikcyjnych małżeństw – nie było społecznej akceptacji rozwodów, a pozycja kobiet zazwyczaj nie pozwalała im na rozpoczęcie samodzielnego życia. Kobiety poświęcały dla rodziny swoją karierę i marzenia, znosiły poniżanie i przemoc psychiczną i fizyczną. W imię dachu nad głową, łaskawie przyniesionej do domu pensji Pana Męża i tzw. „dobra dzieci”. Dziś nasze pozycje się wyrównały. Kształcimy się, zarabiamy, dzielimy się obowiązkami domowymi i wychowaniem dzieci. Dlatego szowinistyczny archetyp mężczyzny „nieważne jaki, ważne że chłop” już na nas nie działa. Chcemy czegoś więcej, wiemy że mamy prawo oczekiwać więcej. Jestem pewna, że za czasów naszych rodziców i dziadków byłoby dokładnie tyle samo rozwodów, gdyby nie wpływ Kościoła i społeczna i finansowa bezradność kobiet.Czy samotne rodzicielstwo to znamię jakiejś porażki („nie wyszło mi w związku”), czy może właśnie sukces, akt odwagi i brania się z życiem za bary?
Samotne rodzicielstwo bywa stygmatem. Wywołuje różne reakcje, uruchamia różne skojarzenia. Dlatego nie lubię zbyt często o tym mówić. Nie oszukujmy się – rozwód nie jest czymś, z czego można być dumnym. Ale trzeba mieć sporą odwagę, żeby przyznać się do błędu, zamknąć za sobą drzwi i rozpocząć nowe życie. Rozwód jest porażką, ale znacznie większą porażką jest pozostawanie w destrukcyjnym związku. Znacznie większą porażką jest narażanie własnych dzieci na destrukcyjną atmosferę w domu. Znacznie większą porażką jest przeżycie całego swojego życia u boku człowieka, którego się nie kochało.Czego może brakować dziecku samotnego rodzica? A czego nie brakuje mu na pewno?
Samotne, a może raczej samodzielne rodzicielstwo to duże wyzwanie finansowe, zwłaszcza że jak wiemy z różnych popularnych ostatnio artykułów – polscy mężczyźni nie lubią płacić alimentów. Status finansowy niepełnych rodzin mocno się obniża, co bywa trudne w dobie niewolniczego podążania za modą i manii gadżetów elektronicznych. Poza czysto praktycznym aspektem, jest również kwestia psychologiczna – brak męskich wzorców i mocno ograniczony kontakt z rodziną. Matki samotnie wychowujące dzieci są też o wiele bardziej zaabsorbowane pracą i mają mniej czasu na spokojny wypoczynek z dzieckiem. A czego nie brakuje? Paradoksalnie, mimo że samotne matki są zalatane, czas który spędzają z dziećmi jest bardzo wartościowy, przemyślany. Ponieważ koncentruje się na nich większość uwagi i uczuć, dzieci samotnych rodziców bywają egoistami, ale również wybitnie inteligentnymi, pracowitymi, zaradnymi i odważnymi ludźmi. Obserwując moich rówieśników pochodzących z niepełnych rodzin mam same pozytywne wnioski. Masz jakieś obawy związane ze swoim samotnym rodzicielstwem?
Jak każda matka mam mnóstwo obaw związanych z rozwojem swojego dziecka, ale czy są to lęki bezpośrednio związanie z moim stanem cywilnym? Nie sądzę.Oczywiście, miewam chwile kiedy zastanawiam się nad długofalowymi konsekwencjami takiego układu, zwłaszcza że starsze podręczniki pedagogiczne wskazują rozbitą rodzinę jako główną przyczynę większości patologii. Staram się nie tłumaczyć wszystkich problemów wychowawczych brakiem mężczyzny w domu. Jestem bardzo świadomym rodzicem, dużo czytam, jestem otwarta na porady innych – głównie moich rodziców, bliskich przyjaciół i wychowawców przedszkolnych i szkolnych. I przede wszystkim – szanuję mojego Syna i dużo z nim rozmawiam.Psychologowie twierdzą, że dla dziecka niezwykle ważne jest poczucie bezpieczeństwa i dobre wzorce. Znamy się, w Twoje zaangażowanie nie wątpię, ale co z archetypem faceta w domu? Też Ty nim jesteś, czy rolę najważniejszego faceta w życiu Twojego Syna odgrywa ktoś inny?
Myśląc stereotypowo o roli mężczyzny w rodzinie, owszem – czasami bywam facetem. Prowadzę samochód, zarabiam na utrzymanie, przestawiam meble, wkręcam żarówki, wymyślam piosenki o bekaniu, uwielbiam grać w piłkę nożną i oglądać mecze. Ale to tylko stereotypy, zupełnie nieadekwatne do współczesnych standardów . Nigdy nie będę mężczyzną i ojcem i nie zamierzam nawet tego udawać.Szanuję relację mojego Syna ze swoim ojcem i staram się w nią nie ingerować. Rozpad małżeństwa nie musi, a nawet nie powinien oznaczać rozpadu więzi pomiędzy ojcem a dziećmi. Oczywiście, idealną sytuacją jest stworzenie dzieciom możliwości obserwowania codziennego, zwyczajnego życia mężczyzny w różnych rolach: ojca, przyjaciela, pracownika, męża itd. Ale wzorce nie muszą przecież pochodzić tylko od ojca. Z prawdziwą fascynacją obserwuję relację mojego syna z moim Tatą, trenerem piłki nożnej i starszymi kolegami czy moimi znajomymi. A co do samego poczucia bezpieczeństwa czy dobrych wzorców – nie zależą one przecież tylko od obecności faceta w domu. A wręcz zdarza się, że brak owego faceta przywraca rodzinie spokój i bezpieczeństwo. A jak reagują inni na wieść że jesteś samotną matką?Problem, przynajmniej w Warszawie, stał się na tyle popularny, ze nie budzi większego zgorszenia czy…współczucia. Co nie oznacza, że nie zdarzyło mi się kilka nieprzyjemnych incydentów. Okazuje się, że samotne matki są bardzo źle postrzegane przez osoby wynajmujące mieszkania. Od razu przypina się im łatkę niewypłacalnych, antyspołecznych lub nawet…puszczalskich. Kiedy na spotkanie z najemcą stawia się „Pan Mąż” – władca i strażnik domowego budżetu, nie ma żadnych wątpliwości co do jego kariery i historii kredytowej. Samotna matka jest pytana o PIT, wyciąg z konta bankowego, umowę o pracę, albo nawet zmuszana do podpisania oświadczenia w formie aktu notarialnego o dobrowolnym poddaniu się eksmisji w razie zaległości w opłacaniu czynszu. Rozumiem motywacje najemców, ale fakt że nie traktują kobiety serio, tylko dlatego, że nie towarzyszy jej mężczyzna, zalatuje nieco szowinistycznym zacofaniem. Sprawa numer dwa- samotne wakacje z dzieckiem są znacznie droższe niż wakacje 2+1. W większości przypadków za dziecko płaci się 100%. W moim domu tato dziecka odwozi je do żłobka, ja w tym czasie pracuje i ogarniam dom, odbieram i zajmuję się małą do jego powrotu. U Ciebie cała logistyka spoczywa na Twoich barkach. Do tego mieszkasz w Wawie, pracujesz w korpo, które z definicji uznawane jest za trudne miejsce pracy, jak udaje Ci się to wszystko ogarnąć- czasowo, finansowo, logistycznie?
Kusi mnie, żeby powiedzieć jak świetnie wszystko ogarniam. Niestety, nie jestem siłaczką. Prawda jest taka, że samodzielne prowadzenie rodziny bywa bardzo męczące i frustrujące. Mam niewiele czasu dla siebie (dlatego zarywam noce) i muszę skrupulatnie planować swój dzień i budżet, a nawet kontakty z przyjaciółmi. Doba ma określoną liczbę godzin, a ja mam określoną wytrzymałość fizyczną i…psychiczną. Bardzo trudno czyta się dziecku książkę z podziałem na role, gdy ma się za sobą 9 godzin pracy nad trudnym projektem, stanie w korkach i wniesienie zakupów na 3 piętro. Czasami puszczają mi nerwy, czasem chce mi się płakać, albo jak mówi korporacyjne przysłowie – rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady wypasać owce. To mnie leczy z perfekcjonizmu. Nie mam już poczucia winy, gdy spędzimy całą sobotę w piżamach oglądając bajki zamiast wybrać się do teatru i na rower. Jestem tylko człowiekiem.Poza ty, mam mnóstwo nawyków, które ułatwiają mi codzienne życie np. przygotowywanie ubrań na następny dzień, sprzątanie mieszkania partiami – codziennie kawałek i coraz częściej – dzielenie się obowiązkami z Synem.I jestem królową „międzyczasów”. Czytam książki w autobusie, przeprowadzam wielkie debaty z synem w trakcie zmywania naczyń, wymyślam akcje reklamowe podczas budowania katapult z Lego, oglądam seriale w trakcie robienia brzuszków, prasowania i malowania paznokci.
To będzie trudne pytanie- co sądzisz o rodzicach, którzy tkwią w nieszczęśliwych związkach po to, by zapewnić dzieciom ten mistyczny, pełny, szczęśliwy dom? To absurdalne poświęcenie, ale przecież dla kogoś kogo się kocha, robi się dzikie rzeczy… Czy właśnie rozstanie jest takim aktem miłości do siebie i do dzieci, bo nieszczęśliwy rodzic nie uszczęśliwi nikogo?
Na to pytanie nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Rozstanie nigdy nie jest dobre. To zawsze wybieranie mniejszego zła. Ale bywa, że to mniejsze zło może uchronić dzieci od życia w destrukcyjnej, opartej na kłamstwie rodzinie. Życie jest krótkie. Dzieci dorastają i ruszają własną drogą. Wyobraź sobie, że Twoje życie będzie zawsze wyglądać tak jak teraz, że nic Cię już nie czeka. Czy siedząc w bujanym fotelu obok mężczyzny na którego od lat nie możesz patrzeć, będziesz dumna ze swojego poświęcenia? Bądź z kimś, z kim CHCESZ być, a nie z kimś z kim MUSISZ być. Miłość jest piękna. Szkoda marnować życie na udawanie jej. Co powiedziałabyś matkom, które rozważają odejście, ale boją się-o siebie, o pracę, o opinię rodziny, o walkę w sądzie, o to, że nie zapewnią dziecku wszystkiego, czego pragną…?
Przede wszystkim – samotne macierzyństwo to nie jest coś, do czego warto zachęcać. To trzeba z całego serca odradzać. To jedna z tych decyzji, którą trzeba podjąć samodzielnie, dojrzeć do niej i wziąć pełną odpowiedzialność za konsekwencje – psychologicznie, wychowawcze, finansowe, logistyczne itd. Nikt z zewnątrz tak naprawdę nie wie, co dzieje się w Twoim związku. Nikt nie powinien nazywać za Ciebie uczuć i oceniać jakości Twojego związku. To Twoje zadanie, Twoje życie. Jeśli podjęłaś już decyzję i jesteś gotowa zmierzyć się z jej konsekwencjami, prawdopodobnie czeka Cię wojna. Ale nie daj sobie wmówić, że nie dasz sobie rady. Wszystkie, nawet najcięższe chwile kiedyś mijają. Warto walczyć, by znowu zobaczyć słońce. Znam 2 samotne matki- obie są świetnymi mamami, spełnionymi kobietami, osiągają sukcesy zawodowe i nareszcie wiodą życie o którym zawsze marzyły. Znacznie lepsze niż te, który miały u boku byłego męża. A ich dzieci są szczęśliwe.
Stella Gonet – z wykształcenia biolog-pedagog. Od 5 lat związana z marketingiem i reklamą. Autorka bloga www.stellagonet.pl, mama prawie 7 letniego faceta.
2 komentarze
Super rozmowa, fajnie czytać takie mądre głosy:)
Świetny wywiad, dziewczyny! Nie da się ukryć nienawiści pomiędzy dwójką ludzi, którzy próbują udawać, że wszystko jest w porządku. Dzieciaki doskonale to czują, widzą, może nawet lepiej, niż dorośli i czują się, choć nie wiedzą, dlaczego, winne. Zastanawiają się, jak mogłyby pomóc, co zrobić, żeby rodzice byli szczęśliwi, stresują się. A potem dochodzą do wniosku, że to nie ich sprawa, że ktoś sobie partaczy życie. I pozostaje tylko żal, że ktoś im nie dał szczęśliwego domu. I że nie rozeszli się wcześniej.