Nadchodząca wiosennymi pełnymi energii krokami Wielkanoc może wybrzmieć w rytmie zero waste. Trendzie, jaki wdarł się w tym roku do kuchni i nie zamierza jej wzorem wcześniejszych mód porzucać po jednym sezonie. Dla określenia limitu w sprawie niemarnowania święta są idealnym pretekstem, bo to czas pokus kryjących się pod przykrywką promocji. Oprzeć im się wyjątkowo wypada, a ograniczenie nieuzasadnionych tęsknot można dobrze zaplanować.
Plan jest koniecznością. Bez niego łatwo będzie zboczyć z właściwej drogi przedświątecznej wstrzemięźliwości. Efekt błędów widać w statystykach Banków Żywności, które policzyły, że przed minionym Bożym Narodzeniem i w jego czasie w Polsce zmarnowało się nawet 160 tysięcy jedzenia. Powodem były przede wszystkim za duże zakupy. Jedna trzecia wypełnionego po brzegi sklepowego koszyka skończy w śmietniku. I to są dość optymistyczne kalkulacje. Częściej zdarza się, że do kubła trafia nawet połowa przyniesionych wcześniej z marketu produktów. Wpływ na to mają; brak naszej kulinarnej kreatywności, upływ terminu przydatności do spożycia czy złe przechowywanie.
Z badań wynika, że kupujemy kompulsywnie i emocjonalnie. Wpadamy w pułapki reklamy i pakujemy do torby przypadkowe składniki. Już na starcie nie wiążemy z nimi przyszłości, więc giną wetknięte w czeluści lodówki i kuchennych szafek. Odnalezione w tych zakamarkach nie nadają się już do niczego. Zapada wiążąca i bolesna decyzja o rozstaniu. Nie zawsze cierpią nasze wyrzuty sumienia, to, co bez wysiłku zdobyte, z czym nie udało się jakoś blisko zakolegować nie skłania do pogrążania się w żalu i tęsknocie. Zawsze bez względu na okoliczności, traci natura. Do wyprodukowanie kilograma wołowiny potrzeba co najmniej piętnaście tysięcy litrów wody, kurczaka – niecałe pięć tysięcy, wieprzowiny ponad pięć tysięcy. Tymczasem przez całe swoje życie człowiek zużywa czterdzieści dwa tysiące litrów wody. W śmietniku ląduje co drugie zerwane jabłko i co trzecia wyłowiona z jeziora czy morza ryba.
By zmienić te ponure rachunki, trzeba rozliczyć się z własnymi przyzwyczajeniami. Wielkanoc przygotować pysznie, ale bez szalonego nadęcia. Brzuchy wypełnić wiosenną lekkością i smakiem czerpanym z umiaru. Nie trzeba w Wielką Sobotę szturmować drzwi ulubionej piekarni i prosić o cztery bochenki razowca, bo nie chleb jest świątecznym bohaterem, czego uparcie zdajemy się nie dostrzegać. Pieczywa zawsze wyrzucamy najwięcej, właśnie dlatego, że robimy za duże zapasy. Lepiej mieć na dnie zamrażarki ukryte kromki na wszelki wypadek, niż pozwalać wysychać beznamiętnie porzuconym bochenkom.
Nie warto też piec kilku mazurków, serników i tortu z kajmakiem w pakiecie, bo nie starczy miejsca na ich docenienie. A jeśli już przydarzy się taka brawura, można opracować plan jej poskromienia. Nim ciasta wyschną i stracą pożądliwy urok, niech przerobione zostaną na niemniej wytworne bajadery, lepione miodem i okruchami niechcianego chleba. Ciasta poczekać na swoją szansę mogą też w zamrażalniku, dobrze je tam ukryć zawczasu. Będzie im zdecydowanie milej, mimo chłodu, niż w posępnym śmietniku. Jakie jeszcze przedświąteczne decyzje są do podjęcia? Zajrzycie do przepisu.
W tym artykule znajdziesz:
Przepis na Wielkanoc w rytmie zero waste
– opracuj menu – porcje dostosuj do liczby spodziewanych gości, nie szarżuj z ilością. W rytmie zero waste pożądana skromność jest zaletą, nie oznaką sknerstwa. Zdecyduj się na maksymalnie dwie przystawki – w tym zupę, jedno danie główne i dwa różne pod względem struktur i smaku desery np. sernik czekoladowy i tartę cytrynową.
– wykorzystuj pełen potencjał składników. Z warzyw korzeniowych i ich obierek ugotuj esencjonalny bulion, który będzie bazą dla zupy czy sosu, je same ukręć na kremową pastę, a z natki marchwi czy liści rzodkiewki zrób pesto. Białka wykorzystaj do babeczek, a żółtka do tarty.
– ułóż swoją listę zakupów dostosowaną do powstałego menu. Nie ruszaj się bez niej do sklepu. Nawet tego za domowym rogiem. Nie kupuj niczego spoza listy, tylko dlatego, że ukryte jest pod hasłem promocja. Odwiedzaj lokalne bazary i targowiska. Bez dużego koszyka na kółkach mocniej odczuwa się ciężar zakupów, które trzeba przynieść w siatce.
– podziel się ugotowanym dobrem – nie zostawiaj gości z pustymi rękoma. Włóż im w dłonie pudełko z kremowym żurkiem, kawałek mazurka do porannej kawy i ten, chleb, przed którego zakupem nie mogłeś się powstrzymać. Dorzuć przepis na tosty francuskie lub angielski pudding.
– przetwarzaj – resztki ubóstwiają metamorfozy, daj im szansę na zmianę. Miej ją wkalkulowaną w poświąteczny jadłospis i zamiast po Lanym Poniedziałku zaglądać do najbliższego sklepu, najpierw zajrzyj własnej lodówki. Masz tam składniki co najmniej na kilka obiadów.
Jak nie zmarnować wielkanocnego potencjału?
Resztki mogą wracać na stół w nowej odsłonie, warto im się dobrze przyjrzeć, zamiast bezmyślnie wyrzucać. Dobre rzeczy nie powinny się przecież marnować. Te z wielkanocnego stołu można zjadać przez kilka kolejnych dni w ciekawszych ujęciach.
– jajka ugotowane można zmiksować z jogurtem, chrzanem i stworzyć w ten sposób sos do kanapek
– wędliny – trzeba pociąć w grubsze plastry, skropić oliwą i obtoczyć w ulubionych ziołach. Potem na 10 minut do rozgrzanego piekarnika i wyjąć w postaci chrupiących chipsów
– biała kiełbasa – pokrojona w grube plastry niech będzie bazą solidnej zapiekanki. Może jej towarzyszyć ryż, kasza czy chleb.
– chleb wystarczy opiec w tosterze lub piekarniku i przełożyć chipsami usmażonymi z wielkanocnych wędlin, je skropić sosem z jajek
– warzywa albo owoce zmienić w kremowy pudding. Czerstwy chleb kroimy w mniejsze kawałki, przekładamy do naczynia żaroodpornego. Między pieczywo układamy owoce lub ugotowane warzywa ( marchewkę, pietruszkę, seler itd.), możemy dorzucić liście ziół, a do warzyw też szpinaku czy sałaty. Całość zalewamy masą z 2-3 jajek i szklanki śmietany lub mleka. ( proporcje na formę 20 cm)
– makaron z pesto z liści rzodkiewki lub łodyg brokułu. Liście lub łodygi przekładamy do blendera, dodajemy garść pestek słonecznika, 4 łyżki oliwy, ząbek czosnku i miksujemy. Można dorzucić suszone pomidory i łyżeczkę soku z cytryny.
–sernik – kroimy w plastry, obtaczamy każdy z nich w jajku, wiórkach kokosowych czy płatkach migdałów i smażymy z obu stron na rozgrzanej patelni z olejem.
To jedynie sugestie do zanotowania i zainspirowania. Najważniejsze, by dać szansę świątecznym pozostałością i sprawić, by jak najmniej z nich trafiło do śmietnika.
Na koniec podrzucam jeszcze przepisy na dwa uzupełniające się wielkanocne desery. W jednym rolę główną grają żółtka, drugi powstaje na bazie białek.
Tarta cytrynowa
Składniki:
spód:
- 220 g herbatników lub ciastek owsianych
- 100 g masła
masa:
- 500 ml mleka słodkiego skondensowanego w puszce
- 5 cytryn
- 5 żółtek
- kilka listków posiekanej świeżej mięty
- pestki granatu
Ciastka rozdrobnić blenderem na puch. Masło roztopić i wymieszać z puchem z cisatek. Masą wyłożyć formę do tarty (24cm) Piekarnik nagrzać do 180 stopni, wstawić formę i zapiekać 10 minut. Po wyjęciu spód ostudzić. Żółtka ubić do białości, powoli wlać mleko (w temperaturze pokojowej), zmiksować. Z wszystkich cytryn wycisnąć sok i otrzeć ze skórki. Sok, skórkę oraz liście mięty dodać do mlecznej masy. Wymieszać i wylać z zimny spód z ciastek. Wypełnioną formę wstawić do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i zapiekać 20 minut. Masa po wyjęciu będzie tylko lekko ścięta, po wystudzeniu tartę trzeba więc włożyć do lodówki na kilka godzin. Przed podaniem udekorować miętą i pestkami granatu.
Babeczki z białek
- 200 g wiórek kokosowych
- 5 białek
- szczypta soli
krem:
- 200 ml śmietany 30% lub gęsty jogurt naturalny
- 2-3 łyżki cukru pudru
- czekoladowe jajka do dekoracji lub ulubione owoce.
Wiórki wymieszać z białkami i solą. Mokrą masą wypełniać foremki do muffinek. Blachę wstawić do piekarnika nagrzanego do 160 stopni i piec przez 20 minut. Wyjąć, ostudzić.
Śmietanę ubić na sztywno z cukrem. Jeśli używasz jogurtu – wystarczy, że go z nim wymieszasz. Kremem wypełnić wnętrza gniazdek. Dekorować czekoladowymi jajkami lub owocami.
Pysznej Wielkanocy!
Napisz komentarz