Kto, choćby pobieżnie słyszał o blogosferze parentingowej, słyszał o Makóweczkach. Można powiedzieć blog-wyjadacz w tej branży. Blog oraz autorka, a także w pewnym sensie i jej dzieci są markami osobistymi. Jedni Makóweczki kochają, inni nie znoszą, ale ciężko znaleźć czytelnika blogów, który o nich nie słyszał. Kim jest jedna z najpopularniejszych blogerek w Polsce i jak sama odbiera swoje internetowe poczynania? Przeczytajcie sami.Jak Ci z tym, Marleno,że ktoś określił Cię marką, jakbyś była autem, sukienką, rzeczą? Nie przeszkadza Ci to, nie ogranicza? Nie uprzedmiotawia? Nie uwiera?
Raczej na co dzień nikt nas tak nie określa, ani pani w mięsnym, ani nauczycielka w szkole syna.Tym bardziej znajomi, czy rodzina.Natomiast e-życia nie biorę zanadto na poważnie. Choć z drugiej strony Joanna Malinowska-Parzydło w swojej książce „Jesteś marką” uczy ludzi jak nią być. Rozumiesz? Trzeba książki czytać, żeby wiedzieć jak nią być. Więc chyba dobrze, że nią jestem.. chyba 🙂Pamiętam blog sprzed kilku lat. Głównie z sielankowych, niemalże bajkowych zdjęć z dzieciakami i serwowanymi stylizacjami. Teraz na blogu coraz częściej zabierasz głos i wypowiadasz się na tematy ważne społecznie. Znużył Cię już szafiarski trend, otwierasz się na nowe współprace czy…
Dziś przeczytałam na jakimś e-biznesowym portalu, że odbiorcy (akurat Facebooka) są jak 3-latkowie. Nudzą się nawet najciekawszą czy najbardziej górnolotną treścią. Potrzebuję nieustannej stymulacji nowym. A, że ja mam we krwi ciągłe podążanie za nowinkami, nieustający samorozwój to i widać to na moim blogu. Nie dyskredytuję mody. Pokochałam wnętrzarstwo i kuchnię. Czasami też się wypowiem, choć lękam się być mentorem dla mas.
Na Twoim blogu brakuje mi mięsa. Dom cudowny, zdjęcia śliczne, dzieciaki urocze, mąż przystojny. Brzmi jak sielanka, chwilami nawet może mdła. Kto zatem czyta bloga? Ludzie spragnieni „bajkowej” aranżacji, ludzie dążący do takiego ideału?
Sama przeglądam blogi głównie 'piękne’. Artystyczne, fotograficzne, wnętrzarskie. Pasę oko. Tak mi się trochę wydaje, że osoby, które mają ochotę ogarnąć dom, ubrać się porządnie, uczesać, przygotować fantazyjne danie, są… bardziej poukładane, ogarnięte. Jeśli komuś chce się zadbać o powierzchowność, to zapewne ma też wiele do zaoferowania w środku. Choć może być zupełnie inaczej, ale tak zostałam wychowana. Moja mama jest kulturalno- oświatowcem. Do tego czyściochem i estetką z zamiłowaniem do kuchennych eksperymentów. Wyssałam to z mlekiem… z butelki. A dom serio mam piękny, dzieci przeurocze, męża jak z bajki i sielankowe życie. Cóż poradzić?Na blogu pokazujesz wiele- od dzieciaków w codziennych sytuacjach po aranżacje kuchni. A czego nie pokażesz i nie opiszesz za żadne skarby świata?
Kiedyś był taki dział jak „opowieści Babci W.”, pisany przez moją mamę, głównie o jej zmaganiach z rakiem i sile, jaką dawała jej w tych chwilach miłość do Maksa. Usunęłam cały cykl, uznając go za nazbyt osobisty. Nie podejmuję głębokich tematów, nie mielę mojego związku na oczach tłumów. Tak naprawdę możesz wiele powiedzieć o wystroju mojej kuchni, a nie tak dużo o mnie samej. I niech tak zostanie.Czy zastanawiasz się, jak blogowanie wpłynie na przyszłość Twoich dzieci? Jak koledzy odbiorą Maksa i Lenkę mogąc przeczytać w sieci o wielu sprawach, o których często nie mówi się nowo poznanym znajomym, a które opisujesz. Dzieciaki są integralną częścią tego bloga, co gdyby któregoś dnia się zbuntowały i nie chciały kontynuować blogowania z mamą? Masz plan B na alternatywne zajęcie albo tematykę bloga?
Stanowczo uważam, że pisanie o delikatnych tematach jest znacznie cięższym kalibrem niż pokazywanie dzieci na (estetycznych) zdjęciach. Dlatego staram się ograniczać tematy zapuszczające się w trudne tereny prywatności dzieci. Powoli wycofuję Maksa z bloga. Pousuwałam setki wpisów i tysiące zdjęć. Obecnie dzieci nie są już bazą bloga. Myślę, że bez problemu poradzę sobie bez ich obecności na blogu. A może po prostu wyjadę w Bieszczady…Czy przez to, że Twoje dzieci są dziećmi blogerki, różnią się od innych? Nie wiem, są bardziej śmiałe, nawet do spontanicznego zdjęcia potrafią zapozować jak profesjonaliści, Lenka mimo zaledwie kilku lat rozróżnia nie tylko kolory,ale i marki,a Maks jest gadżeciarzem i ma łatwiejszy dostęp do nich?
Chyba byłyby tak samo fajne, gdybym była np. fotografem. Nie pozują w ogóle. Lenka jest zwykłą 3,5- latką a Maks małym geekiem. On na 100% nie będzie łączył swojej przyszłości z tym, co robię obecnie, stąd ta moja pewność, żeby go z bloga usunąć. Zaś Lenka ma zadatki na gwiazdę. Ma to po tacie…Na blogu sielanka. Znam Cię prywatnie i szczerze mówiąc wolę nieoficjalną Marlenę od tej pięknej uśmiechniętej damy z fot. Przyznaj się, jak na spowiedzi, jak naprawdę wygląda dzień z życia matki blogerki, kiedy nie masz siły na lukrowanie?
Obecnie mam bardzo dużo pracy, a że wykonuję swoje zadania z domu, niejako (w domyśle) oczekuje się ode mnie, że w tym samym czasie ugotuję obiad, popiorę, sprzątnę dom, zaprowadzę dziecko do lekarza, czy wyjdę z psem. A ja często jestem w trakcie kampanii, tworzę wizje i zarysy współpracy, robię zdjęcia, piszę posty, odpowiadam na maile. Często brakuje mi czasu. Np. teraz jest 21, a ja kończę 3-ci wsad prania, dodałam właśnie post i piszę wywiad dla Ciebie. A mogłabym z mężem…Ekhm…Moim demonem numer jeden jest brak czasu.
Ciężko jest także wtedy, kiedy dzieciaki są chore i znowu, oczywiście zostają ze mną. A pracy wtedy magicznie wcale nie ubywa. Tyle, że ja jako ideał matki- kwoki olewam wtedy wszystkie inne tematy i jestem w 100% dla dzieci. A potem pędem nadrabiam… Ale i tak jest łatwo, bo wieczorem siadamy przy kominku i wiem, że mam cudownego męża i świetne dzieciaki. Mam ciepły dom, pełną lodówkę i masę miłości. Więc przykro mi, ale 'mięsa’ za wiele u nas nie ma…Sprawiasz wrażenie osoby, która wszystko już ma. Do czego zatem jeszcze dążysz? Nie jesteś zmęczona blogowaniem? Zaczynałaś jako jedna z pierwszych, teraz konkurencja, tudzież po prostu inne blogi parentingowe, wyrastają jak grzyby po deszczu… Czujesz oddech konkurencji na plecach?
Nie mam wszystkiego (śmiech), ale nie podzielę się planami i dążeniami. To jest właśnie ta strefa osobista, tylko moja i mojej rodziny. Pracuję ciężko, zarabiam bardzo dobrze. Świetnie, że blogów jest dużo, bo każdy znajdzie swoje miejsce- czytelnik i bloger. Dobrze mi tu gdzie jestem i czuję się pewnie. Jestem pracowita i rzetelnie wywiązuję się ze współprac. Cały czas się rozwijam i kocham to, co robię. Wierzę, ze to wystarczy, żeby pozostać w tym stanie sielanki… Bez mięsa.Marlena Wróblewska – jedna z najpopularniejszych blogerek parentingowych w Polsce, która na łamach swojego bloga dzieli się emocjami, przeżyciami i ilustracjami z życia swojej rodziny. Absolwentka Stosunków Międzynarodowych oraz podyplomowych studiów menadżerskich, mama dwójki urwisów i, oczywiście, żona.
Napisz komentarz