Sztuka stwarzania nastroju i intymności. To duńskie hygge – definicja szturmem podbijająca serca . Obiegła świat i trafiła nawet do uznanego słownika Collinsa, który co roku wybiera najbardziej popularne terminy. Hygge mocno zakorzenione jest w nieco tajemniczej Skandynawii, ale posiada elementy dające się przenieść na nasz polski grunt. Szczególnie wtedy, gdy pogoda przestaje być naszym sprzymierzeńcem.
Z Duńczykami wiąże nas pozornie niewiele. To naród, który regularnie jest w czołówce rankingu najszczęśliwszego kraju na świecie. Polska w tym roku uplasowała się na 42 miejscu. Klucz do satysfakcji Duńczyków badacze upatrują w tym, że nie mają wobec życia zbyt dużych wymagań. Akceptują koleje losu i cieszą się z niespodzianek, jakie im się trafiają. Wypływ na dobre samopoczucie ma także stabilna sytuacja polityczna, dobre zarobki i niski poziom korupcji. Jedyne, o co się martwią, to pogoda. I tu można odnaleźć wspólny mianownik spajający nas z Duńczykami. Stosunek do deszczu miewamy podobny.
W tym artykule znajdziesz:
Pogoda na hygge
Jesienna aura wywołuje w nas lęki, perspektywa pociągania nosem i brodzenia w kałuży drażni niemiłosiernie. Pragmatyczni Duńczycy postanowili jednak uciążliwości jesieni okiełznać, a nawet przekuć w sukces. I dlatego wymyślili hygge. To słowo daje im pretekst do picia kawy z bitą śmietaną i jedzenia cynamonowych bułeczek, którym nikt nie żałuje cukru. Duńczycy uznali też, że leniwe snucie się po domu w grubym swetrze i wełnianych skarpetach jest formą pożądanej rozrywki i nie powinno wzbudzać wyrzutów sumienia. To cenne odprężenie, którego efekty widać w poprawie nastroju, uśmiechu i optymistycznym nastawieniu do czekających w pracy obowiązków.
W aromacie hygge
Hygge ma zapach piernika i czekolady. Taplać się trzeba w nich niemal codziennie, gdyż sprzyjają poczuciu wewnętrznej harmonii. Duńczycy wywiązują się z zadania znakomicie, bo są rekordzistami w sprawie wypalania świec. Zużywają ich najwięcej na świecie. Widać to na parapetach, na domowych i restauracyjnych stołach, w biurach, a nawet w recepcji szpitala. Płomień bryluje wszędzie. Producenci odpowiadają na to masowe zapotrzebowanie i niemal co sezon proponują nowe aromaty. Śliwka z kardamonem to banał, więc na plan pierwszy wysuwa się czysta bawełna niosąca zapach świeżo rozwieszonego prania. Po piętach popularności depcze mu puszysty ręcznik, którego aromat ma kojarzyć się z domową przyjemnością. Jest też słoneczne jezioro skłaniające do wakacyjnych wspomnień i miękki koc łączący w sobie cytrusy, wanilię i bursztyn. Magiczne ciastko to toffi wymieszane z wiórkami kokosowymi i brązowym cukrem. Śnieg w miłości nie chłodzi, tylko tworzy rodzinną atmosferę. Mieszają się w nim płatki, paczula i drzewo sosnowe. Zaciskać familijne relacje pomoże zimowa poświata w postaci świerkowych igieł wymieszanych z nisko zawieszonym nad horyzontem słońcem. Wata cukrowa, płatki kwiatów i wanilia oferują skrzydła anioła. Świeca dedykowana jest kobietom sukcesu, więc dobrze sprawdzi się w biurach i salonach kosmetycznych. Panie mają też uwieść różowe piaski, które dzięki cytrusom i zmysłowej wanilii tworzą apetyczną konstrukcję zapachową.
Hygge od kuchni
Nawiązania do jedzenia dominują w określaniu zapachów nie bez powodu. Hygge krąży wokół kuchni, bo ona kojarzy się z przyjemnością. Dobrymi rzeczami należy się dzielić, więc do stworzenia idealnego nastroju zapraszamy bliskich. Spotkania i długie rozmowy to jeden z przywilejów hygge. Można więc organizować kolacje skupione wokół wybranego smakowego tematu, przygotować menu do gry w planszówki albo filmowe seanse przed telewizorem. Hygge ma to do siebie jednak, że nie wymaga sztywnego trzymania się reguł. Pozwala dopasować się do naszych warunków. By wpleść je w życie nie trzeba co wieczór organizować przyjęcia dla dwudziestu osób. Wystarczy raz w tygodniu umówić się ze znajomymi na kawę i ciasto marchewkowe. Albo niczego nie planować i cieszyć się z tego, że przypadkowe spotkanie znacząco się przedłużyło i kipiało od przyjemności. Obecność bliskich jest w hygge ważna. Duńczycy twierdzą, że daje ona poczucie bezpieczeństwa. Chętnie tworzą pretekst do zaciśniania więzi, mają w domu zapasy wełnianych skarpet i pozwalają gościom wylegiwać się na swoich kanapach. Tworzą kluby tematyczne i nie przejmują się konwenansami. Jedzenie hygge nie powinno być wykwintne i czasochłonne. Im bardziej domowe, tym lepsze.
Dom w stylu hygge
By ten relaks był totalny sprzyjać muszą mu nie tylko okoliczności, ale i otoczenie. Trzeba sprawić, by nasz dom był bardziej hyggeling, czyli przytulny. Duńczycy deklarują, że aż 71 procent hygge doświadczają w domu. Wystrój ma być ciepły i przyjazny. Na komodzie powinny stać rodzinne zdjęcia w kolorowych ramkach, na kanapie i parapetach mają piętrzyć się miękkie poduszki. Eliminujemy ostre światło na rzecz wspomnianych wcześniej ulubionych świeczek i dbamy o to, by mieć zapas cynamonowych ciastek oraz czekolady. Cudownie by było mieć kominek albo piec. W wersji minimum wystarczy kawiarka i urokliwy dzbanek z herbatą. Na stole obok niego świeże kwiaty i drewniane deski. W szufladach kolekcjonujemy grube skarpety w rozkoszne wzory na przykład z flamingami czy jajecznicą. Im zabawniej, tym bardziej w stylu hygge. Tu przecież wypada puścić oko i eleganckie biurowe szpilki zmienić na wygodne kapcie z pomponami. Zadbać o wełniany szal i koc w kratkę. Hygge lubi pastele i kolory ziemi. Oscyluje wokół natury, która wpływa na nas uspokajająco. To czas długich swetrów i puszystych szlafroków. Na szyi nie może zabraknąć stylowego szalika.
Koc, książka i hygge
Im więcej przytulania i otulania, tym bardziej jesteśmy hygge. Możemy się rozpieszczać fundując sobie godzinną kąpiel w wannie i zamiast spędzać dodatkowe godziny przed komputerem wklepując w tabelki nudne dane, zapaść się w fotelu z pasjonującą książką. Porywająca lektura to jeden z wyznaczników hygge. Trzeba na nią mieć czas i chęć. Dać się uwieść zaskakującej historii i wrażeniami dzielić się z bliskimi. Hygge lubi klimat miłości, dalekich podróży, hobbitów i niestworzonych opowieści. W Dani funkcjonują nawet listy książek w stylu hygge,a wydawcy na jesień i zimę szykują specjalną ofertę. W witrynach księgarni prezentowana jest ona w klimatycznym anturażu i trudno minąć ją obojętnie. Ucieczka do wykreowanego przez pisarzy świata buduje poczucie hyggekomfortu. Zatopienie się w lekturze jest bardzo pożądane.
Szaleństwo wokół hygge wynika z łatwości wprowadzenia go w codzienne życie. W zasadzie niewiele w nim trzeba zmieniać. Chodzi o metamorfozę nastawienia. Dostrzegania w drobiazgach potencjału budującego lepsze samopoczucie. Szukania pretekstów do uśmiechu. Fundowania sobie przyjemności nieoczywistymi gestami. Rozrzucenie jesiennych liści, łyk gorącego wina z miodem, spacer za rękę lub 10 minut świętego spokoju. Każdy może mieć swoje hygge i pewnie dlatego zyskało ono takie uznanie.
Na dobry początek proponuję bułeczki cynamonowe:
Składniki:
- 3 szklanki mąki
- 25 g świeżych drożdży
- 100 g masła
- 60 g cukru
- 1 jajko
- 2 żółtka
- szczypta soli
- 1 szklanka ciepłego mleka
nadzienie
- 100 g masła
- 50 g cukru
- 3 łyżki cynamonu
Kruszonka
- 100 g masła
- 100 g cukru
- 100 g mąki
- 100 g płatków migdałowych
Wszystkie składniki zagniatamy. W czasie przygotowania ciasta, kruszonkę można schłodzić w lodówce.
Nadzienie:
Masło lekko rozpuszczamy z cukrem i cynamonem – tak by miało konsystencję nadającą się do smarowania.
Z drożdży trzeba zrobić zaczyn – wsypać je do miski, dodać łyżkę mąki, łyżkę curku i połowę szklanki ciepłego mleka. Wymieszać, tak by drożdże się rozpuściły. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 15 minut. Masło rozpuścić, pozostawić do lekkiego przestygnięcia. Gotowy, powiększony zaczyn wlewamy do pozostałej mąki wymieszanej z solą. Zasypujemy cukrem. Dodajemy jajko i żółtka. Mieszamy lekko, a następnie dodajemy mleko i rozpuszczone ciepłe masło. Wyrabiamy ciasto ręcznie lub mikserem, tak by było eleastyczne i nie kleiło się. Ciasto zwijamy w kulkę, przekładamy do miski, przykrywamy ją ściereczką i odstawiamy na 1,5 godziny do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Wyrośnięte ciasto uderzamy w samym środku ręką i ponownie je wyrabiamy. Wyrobione ciasto rozwałkować w formie szerokiego prostokąta. Na środku ciasta rozsmarowujemy nadzienie cynamonowe. Zawijamy ciasto w ciasny wałek. Zlepiony wałek kroimy ostrym nożem w grube plastry. Tortownicę smarujemy masłem. Takie kawałki ciasta układamy obok siebie Formę z ciastem przykrywamy zostawiamy na pół godziny do wyrośnięcia. Po wyrośnięciu posypujemy kruszonką i pieczemy bułeczki w 180 stopniach przez 25 minut.
A do tego rozgrzewającą herbatę z mlekiem
Składniki:
- 2 łyżeczki dobrej czarnej herbaty
- szklanka wody
- 1/3 szklanki mleka
- łyżeczka cynamonu
- łyżeczka miodu
- łyżeczka ekstraktu z wanilii
- pół łyżeczki kardamonu
- pół łyżeczki goździków
- szczypta pieprzu czarnego
- szczypta gałki muszkatołowej
- pół łyżeczki anyżu
- 2 plasterki świeżego imbiru
W niewielkim garnuszku z grubym dnem zagotowujemy szklankę wody z przyprawami – cynamonem, kardamonem, goździkami, pieprzem, anyżem i gałką muszkatołową. Dodajemy do nich starte plastry imbiru. Gdy mieszanka zacznie wrzeć, gotujemy ją jeszcze przez 2 minuty, a potem dodajemy 2 łyżeczki czarnej herbaty. Zmniejszamy ogień i gotujemy 3 minuty. Do gorącego napoju wlewamy mleko. Potem dodajemy łyżeczkę miodu i mieszamy aż się rozpuści. Tak przygotowaną herbatę przecedzamy do przygotowanych szklanek lub filiżanek.
Napisz komentarz