Młode mamy do tematu powrotu do pracy mają mieszane odczucia. Z jednej strony, chcą być z dzieckiem bardzo blisko i móc obserwować jak się rozwija, z drugiej – po jakimś czasie doskwiera im rutyna, tęsknią za realizacją zawodową i odrobiną niezależności. W większości przypadków, decyzje o powrocie podejmuje… życie, a raczej jego ekonomiczne uwarunkowania.Młoda mama staje przed wyzwaniem – oddania malucha pod opiekę kogoś innego. Cudownie, jeśli pomóc mogą dziadkowie, trudno jednak oczekiwać, że, nawet mimo możliwości, zechcą poświęcić swój czas, by opiekować się wnukiem w pełnym wymiarze. Inne rozwiązania to niania lub żłobek. Temat tego, jak znaleźć dobrą nianię i jaka powinna być to temat na osobną publikację. Dziś kilka słów o placówkach dla maluchów: publicznych i prywatnych. Żłobki publiczne
Rekrutacja do tego typu instytucji jest bardzo oblegana i zaczyna się na przełomie marca i kwietnia. W niektórych miastach maluchy znajdują się na liście oczekujących jeszcze… zanim się urodzą!
Czy rzeczywiście tak trudno się dostać? To zależy, przede wszystkim od wielkości miasta. Największe problemy mają rodzice z Warszawy, ale i w mniejszych miastach okres oczekiwania na listę zakwalifikowanych, może być bardzo stresujący. Istotne mogą okazać się tzw. punkty, przyznawane na korzyść dziecka w rekrutacji, jeśli spełnia określone warunki: jest wychowywany samotnie przez 1 z rodziców, pochodzi z ubogiej rodziny, do placówki uczęszcza jego rodzeństwo etc. Ważne są także terminy – o ile rekrutacja trwa od wiosny, to dziecko rozpocznie chodzenie do żłobka dopiero jesienią i istnieje duże prawdopodobieństwo, że, w czasie kontaktu z licznym gronem nowych dzieci (a co za tym idzie – źródeł infekcji), może zacząć chorować i nie pozwoli mamie wrócić do pracy.
Na temat żłobków publicznych krąży wiele stereotypów. Niektóre mówią, że to szkoła samodzielności, inni, że wylęgarnia zarazków, w której dzieci pozostawione są same sobie. Dużo rodziców narzeka na stosunek starej kadry, nie tylko do dzieci, ale i ich samych! Mają problem z uzyskaniem informacji i często czują się jak intruzi. To nie jest oczywiście żadna reguła. Przed wyborem placówki najlepiej zasięgnąć opinii innych Mam. Zagaić w czasie, kiedy któraś z nich odprowadza swojego starszaka, poprosić o poradę na placu zabaw. Poczta pantoflowa może okazać się bezcennym źródłem wiedzy. Na pewno istnieje bardzo wiele godnych zaufania żłobków, do których dzieci chodzą z uśmiechem. Żłobki publiczne mają mnóstwo plusów. Pierwsze to oczywiście CENA. Opłaty pobytu dziecka wraz z wyżywieniem to rzadko kwota przekraczająca 400 zł. Publiczne placówki mają własną kuchnię, której kucharki są zobowiązane do gotowania wedle nowych, zdrowych zasad. A zajęcia dodatkowe tj. angielski, rytmika, kosztują grosze.Żłobek prywatny
O tym rodzaju placówek można powiedzieć zarówno bardzo wiele złego jak i dobrego. Na pewno o wiele lepiej, niż swoi publiczni odpowiednicy, radzą sobie z kwestią marketingu i reklamy, a pobierane od rodziców opłaty wchodzą w skład większego budżetu – przez co często prywatne placówki są o wiele lepiej wyposażone, mają bogatą ofertę zajęć i aktywności. Część z nich posiada nawet kamery, by rodzic stale mógł widzieć, co porabia jego dziecko.
Bezapelacyjnym plusem jest na pewno wielkość grup, na kilkanaścioro dzieci przypadają co najmniej 2 panie (w publicznym zwykle 2 na całą, często nawet 40 osobową grupę), co nieco zmniejsza także ryzyko zachorowania. Rodzic to także klient i partner, płaci dużo, więc może wymagać. W publicznych żłobkach często jest traktowany z góry, bo ich pracownicy wiedzą, że nie ma on wyboru, bo miejsc w publicznych żłobkach jest za mało. Ilość zajęć dodatkowych może zawrócić w głowie – zajęcia logopedyczne, wycieczki, wizyty grup teatralnych, zwierząt z zoo, muzyków, niezwykłych instrumentów, to tylko kilka z nich. Dzieci cyklicznie biorą udział w licznych zabawach, warsztatach oraz balach.
Minusy? Nie brak ich. Pierwszy, to cena. Oblegane placówki potrafią wyceniać się nawet na grubo ponad 1000 zł. To luksus dla osób z zasobnym portfelem. Dodatkowo, prywatne instytucje często omijają przepisy prawa- nie używają w nazewnictwie określenia żłobka, a klubu, zakątka, krainy etc. – dzięki czemu nie muszą spełniać wielu restrykcyjnych wymogów, które spoczywają na publicznych placówkach. Co to oznacza? A to, że personel nie musi być wykwalifikowaną kadrą pedagogiczną, a jedynie skończyć kurs – nawet w zaocznej, darmowej szkole. Prywatne przybytki nie potrzebują także zatrudniać psychologa i pielęgniarki, których obecność może okazać się potrzebna. A jedzenie nie podlega kontroli, zwykle jest dowożone przez catering, co znacznie zwiększa jego koszty.Mamo, nie martw się.
Dobrze byłoby jeszcze w czasie Twojej obecności w domu, oswajać malucha z nowym miejscem i ciociami, chociażby po to, aby… nie musieć znosić podwójnego stresu – wynikającego ze strachu o dziecko, jak i z powrotu do pracy. Początki żłobka mogą być trudne. Dziecko może płakać i histeryzować, a Ty rozpaczać razem z nim. Niepotrzebnie, maluszkowi z pewnością nie dzieje się tam krzywda.
Z reguły stymulacja wynikająca z funkcjonowania w grupie oraz z opieki doświadczonych dydaktyków, szerokie spektrum nowych bodźców, działają fantastycznie na rozwój dzieci, które szybko zachwycają nowymi umiejętnościami, nie mogą się doczekać spotkania z rówieśnikami a w kolejnych latach lepiej radzą sobie w przedszkolu.
Napisz komentarz