W dniu swojego święta 26 maja, każda matka powinna dumnie chodzić ulicami miasta z koroną na głowie. Nie ma chyba wątpliwości, że przynajmniej tego jednego dnia wszystkie panie posiadające potomstwo powinny być traktowane jak królowe. Dlatego zostawmy dzieci z opiekunką, podrzućmy je do babci, albo po prostu przekażmy je – na jeden dzień – pod całkowitą opiekę ojców – im korona z głowy na pewno nie spadnie! Propozycji jest wiele, ale wybór bardzo trudny. Trzeba się dobrze zastanowić nad każdą minutą „czasu wolnego”, bo drugi taki swobodny dzień może nam się szybko nie trafić. Zdecydujmy się na zakupy, spróbujmy swoich sił na zajęciach jogi lub spotkajmy się z koleżankami, żeby porozmawiać o swoich pociecha… Właśnie! Dochodzimy do sedna. Rodzi się pytanie, czy nie należy nam się chwila spokoju – takiego szczególnego spokoju – odcięcia się od rzeczywistości i przeniesienia w świat filmowej fikcji. A gdyby tak być wiecznie młodą?
„Wiek Adaline” w reż. Lee Tolanda Kriegera opowiada niesłychana historię młodej kobiety urodzonej na początku XX wieku. Pewnej zimowej nocy 1935 roku bohaterka ulega wypadkowi samochodowemu, trafiają w nią pioruny i… jej zegar biologiczny nagle staje. Lata mijają, a jej ciało pozostaje piękne i młode. Każdy o tym marzy? Możliwe, ale kiedy w życiu pojawia się przystojny mężczyzna, z którym chcesz się zestarzeć, punkt widzenia nagle się zmienia. Adelin po spotkaniu Ellis Jones (Michiel Huisman) uświadamia sobie, że jej dotychczasowe stuletnie (!!!) życie było zwykłą udręką – nomen omen – wieczną ucieczką przed miłością. Historia jest prosta, można odnieść wrażenie, że już podobną gdzieś się słyszało. Jednak wciąga i trzyma w napięciu. Dodać do pozytywów jeszcze należy kreację aktorską stworzoną przez Harrisona Forda. Dlatego można bez strachu kupować bilet w pierwszym rzędzie.
A może historia z Klimtem w tle?
Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach z życia Marii Altmann – Żydówki, która jako młoda dziewczyna uciekła przed holokaustem z Austrii. Mieszka teraz w Kalifornii i za cel stawia sobie odzyskanie zagrabionego przez nazistów majątku rodzinnego. Przede wszystkim marzy o portrecie ukochanej ciotki Adeli namalowanym rękoma wyśmienitego artysty Gustava Klimta. Akcja „Złotej damy” rozgrywa się dwutorowo – są liczne retrospekcje z dramatycznych czasów wojny, jak i współczesne obrazy powojennych perypetii bohaterki. Świetnie odegrała swoją rolę zdobywczyni Oscara Helen Mirren i jej młodsza filmowa odpowiedniczka Tatiana Maslany. Pozycja dla miłośników trudnych historii i tych, którzy lubią podczas wizyty w muzeum wiedzieć więcej.
A jeśli jednak kino bambino?
Jeśli jednak dojdziesz do wniosku, że Dzień Matki chcesz spędzić z rodziną, albo po prostu nie masz tego dnia co zrobić z dziećmi, polecamy familijny film przygodowy „Kraina jutra”. Historia jest niezwykle wdzięczna, choć odrobinę zagmatwana. Frank, uważany w dzieciństwie za cudowne dziecko, oraz Casey, inteligentna nastolatka, wyruszają w niebezpieczna misję, której celem jest odkrycie tajemniczego miejsca o jeszcze bardziej enigmatycznej nazwie „Kraina jutra”. Historia opowiadana w filmie może jest przeznaczona dla nastolatków i nie porwie wszystkich matek w Polsce, ale dla George’a Clooneya warto ten film zobaczyć.
A więc drogie panie – korony na głowy i do kina!
Napisz komentarz