Jeszcze 25, 30 lat temu rola ojca w naszym społeczeństwie była marginalna, nikt nie mówił o ojcowskim instynkcie ani o więzi między tatą a dziećmi. Wychowywanie dzieci było domeną kobiet, zadanie ojców polegało na zdobywaniu środków na utrzymanie rodziny. Skutkiem tej nieobecności są dorosłe dzieci, które mają w sobie dużo żalu i pretensji do ojców, których przy nich nie było. Dziś bycie dobrym, aktywnym, obecnym i refleksyjnym ojcem jest uznawane za jedną podstawowych domen głowy rodziny. Ojców dumnych, jarających się rodzicielskimi doświadczeniami, przybywa. Także, w zdominowanej przez kobiety, blogosferze parentingowej. Właścicielem jednego z najdonośniejszych i najchętniej słuchanych blogerskich głosów jest Kamil Nowak, autor bloga BlogOjciec.pl Czujesz się częścią ojcowskiej rewolucji i zmian?
Choć zmiany cały czas trwają, niestety w dalszym ciągu w wielu miejscach i w wielu sytuacjach jesteśmy traktowani jako rodzice drugiej kategorii. Dlatego jak najbardziej uważam się za część tego „ojcowskiego ruchu”, bo uważam, że mamy jeszcze wiele do wywalczenia w kwestii równego traktowania matek i ojców.Na Twoim blogu wyraźnie „słychać” ton taty z doświadczeniem, który niejednemu wyzwaniu stawił czoła. Często to „prawdy o rodzicielstwie”. Czujesz się autorytetem w tej dziedzinie?
Gdy byłem nastolatkiem, to marzyła mi się rola mediatora, bo wiele razy widziałem ludzi, których problemy brały się wyłącznie ze słabej komunikacji. Chcieli dobrze, ale nie potrafili tego wyrazić i potrafili bardzo długo żyć w złości czy w gniewie. A mi czasami wystarczało 15 minut z nimi, aby po wysłuchaniu obu stron, te problemy załagodzić.Podobnie ma obecnie wielu rodziców. Ja zresztą też nie jestem wyjątkiem. Chcemy dobrze dla naszych dzieci, ale nie zawsze wiemy jak to osiągnąć. Nie zawsze też rozumiemy, co nasze dziecko pragnie nam przekazać przez swoje zachowanie. Ja staram się więc odkryć jakie motywy stoją za konkretnymi dziecięcymi zachowaniami i w ten sposób polepszyć komunikację na linii rodzic-dziecko.Przecierasz szlaki w blogosferze parentingowej dotąd najczęściej tworzonej przez mamy. Skąd pomysł, aby realizować się w ten sposób?
To jest już mój drugi blog, a losy kilkorga blogerów śledzę od prawie 10 lat, więc zawsze czułem, że gdzieś tu, w blogosferze, skończę. A że blogów ojcowskich było jak na lekarstwo to długo swojej niszy szukać nie musiałem.Dzięki temu, że piszę, uczę się analizować swoje emocje, odstresować, włączać stop klatki, ale jestem blogującą babą. Z Tobą jest inaczej? Jak wpływa blogowanie na Twoje rodzicielstwo?
Blogowanie pomaga mi przede wszystkim lepiej zrozumieć moje dzieci. Przykładowo, teraz już wiem, że dwulatek ma bunt i że ten bunt mija, bo on po prostu sprawdza na ile może sobie pozwolić. I że to jest naturalne i że to pomaga mu się rozwijać. Dzięki tej wiedzy, jest mi sobie łatwiej poradzić z tym całym rodzicielstwem.Sprawiasz wrażenie osoby, która została tatą z powołania. Od zawsze planowałeś mieć dzieci?
Tak naprawdę nigdy nie widziałem się w roli ojca. Zaskakujące, nie? Znaczy zawsze wiedziałem, że w przyszłości chciałbym mieć dwójkę dzieci, ale to były bardzo, bardzo odległe i abstrakcyjne plany. Dopiero kiedy poznałem moją żonę, to wszystko stanęło na głowie. A z dwójki zrobiła się trójka 🙂Blog to rejestr pedagogicznych przemyśleń, pamiętnik taty, miejsce kolorowania rzeczywistości, czy wręcz przeciwnie, samo życie?
Krew, pot, łzy, a dopiero później radość. Dokładnie tej kolejności 🙂 Niemniej chyba najważniejszą jego rolą jest dla mnie to, że zostawiam cząstkę siebie dla moich dzieci, która już zawsze będzie tam dla nich.Afirmacja rodzicielstwa pełną parą. Uważaj, bo jeszcze ktoś nam uwierzy, że jest tak romantycznie i ckliwie! Jest coś czego zazdrościsz bezdzietnym?
Jasne. Miliona rzeczy. Zaczynając od tego, że mogą przeleżeć cały weekend nie ruszając się z łóżka, aż po to, że mogą z dnia na dzień wyjechać na drugi koniec świata bez większego planowania. Nie zmienia to jednak faktu, że nie zmieniłbym się z nimi w żadnym wypadku.Wyobrażasz sobie swoje życie bez dzieci? Ludzie często mówią/piszą, że gdyby nie dzieci, to pospełniali by jakieś szalone marzenia, wyruszali w świat. A Ty? Kim byś był?
Gdybym nie miał dzieci, to pewnie siedziałbym cały czas na tyłku, mieszkał u rodziców lub w wynajętej, malutkiej kawalerce i pracował w jakimś biurze za minimalną krajową, narzekając na wszystko dookoła i nie pamiętając, że miałem kiedyś w ogóle jakieś marzenia. Na szczęście mam dzieci i dzięki nim, spełniam po kolei każde z moich marzeń.Myślę, że po mediatorskich doświadczeniach zdobytych w negocjacjach z trójką dzieci, swobodnie możesz podjąć pracę policyjnego negocjatora. Życzę Ci Drogi Ojcze, spełnienia, snu i wolnego weekendu od czasu do czasu. Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz