Co odpowiedzieć gdy nagle w restauracji albo centrum handlowym ktoś zwraca karmiącej mamie uwagę, że nie powinna karmić dziecka piersią? Czy są sprawdzone metody, by poradzić sobie z presją i spokojnie skończyć karmić dziecko? Monika Mrozowska opowiada o nieprzyjemnym incydencie, gdy karmiła swojego synka Józia.
Mówiłam: „Trzecie dziecko już mnie niczym nie zaskoczy”. Zaskakuje na każdym kroku. Kilka tygodni temu rozmawiałam z moją znajoma odnośnie incydentu w galerii handlowej w Radomiu. Nie mieściło mi się w głowie, że jakiś ochroniarz wpadł na pomysł by wyprosić z restauracji karmiącą matkę. Śmiałam się, że miał szczęście, że nie trafił na mnie. Bo mając naturę raczej spokojną, w takich sytuacjach potrafię zareagować dość impulsywnie i nie przebierając zbytnio w słowach wytłumaczyć stronie przeciwnej swoje racje. Tak mi się przynajmniej wydawało…
Gdy urodziła się Karolina nawet nie zastanawiałam się jak będę ją karmić. Po prostu wiedziałam, że będzie tylko ” na cycku”. Jagoda, moja młodsza córka, tylko sporadycznie była karmiona mlekiem modyfikowanym. Miało to miejsce tylko, wtedy gdy nie udało mi się odciągnąć pokarmu a np. musiałam pojechać na zdjęcia. Ponieważ w naturalnym karmieniu dostrzegałam wyłącznie same plusy, wiedziałam, że Józka też to nie ominie. I mimo początkowych trudności udało się. Dlaczego byłam taka uparta? Bo karmienie piersią, według mnie ( nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać) jest wygodne, super zdrowe i…jak sama nazwa wskazuje…naturalne! Ale nie dla wszystkich.
Nie jestem mamą, która siedzi w domu i łapie poporodową depresję. Biegam po mieście, załatwiam milion spraw, jeżdżę z dziećmi na zajęcia, robię zakupy i od czasu do czasu jadam w restauracjach lub barach. I właśnie w jednej z restauracji kilka dni temu jeden z panów zwrócił mi uwagę… Siedziałam odwrócona tyłem do reszty sali. Doprawdy trudno było się zorientować, czy tylko trzymam dziecko na rękach, czy nie daj Boże robię coś jeszcze. Ale wprawne oko pana w popielatym garniturku, który mimo kilku innych wolnych stolików musiał zająć akurat ten vis a vis mnie, dostrzegło moje haniebne zachowanie… Najpierw coś mruczał niezadowolony pod nosem. A potem wstał i teatralnym szeptem wymamrotał: ” Musi pani TO tu robić? To jest niesmaczne!”
Nic nie odpowiedziałam. Zatkało mnie. Myślałam, że jestem taka wyszczekana, a tu taka pustka w głowie. Zrobiło mi się tylko trochę przykro, że przyszło mi żyć w czasach, w których karmiące mamy budzą obrzydzenie i wyprasza się je do ubikacji… Bo czy to jest „naturalne” żeby jeść posiłek w toalecie?
A Wy jakie macie doświadczenie z karmieniem dziecka piersią w miejscach publicznych? Czy ktoś Wam kiedyś zwrócił uwagę? Jak zareagowałyście? A może macie swoje przećwiczone jak mantrę magiczne zdanie, które skutecznie radzi sobie z natrętami, którym przeszkadza karmiąca NATURALNIE mama?
Comment
ja nie jestem mamą i z tego powodu może dla wielu nie jestem osobą upoważnioną ale nie mam nic przeciwko kobietom karmiącym w miejscach publicznych bo czy to ich wina, że w danym momencie dziecko należy nakarmić? To ich wina, że wokół jest tyle ludzi niedostosowanych sytuacyjnie? Sądzę, że mama tego „pana” również nie specjalnie chowała się w toalecie chcąc nakarmić synusia tym bardziej w dawnych czasach!!. Ludzie więcej empatii i zrozumienia=powiem po ludzku „a weź lataj z dzieciątkiem bo publicznych toaletach i go karm-żenada!” Kobiety-karmienie jest fajne bo NATURALNE i ZDROWE!!!!!!!!!
Sama idąc z siostrą na spacer siadałyśmy na starym mieście, w pewnym momencie mały zaczął płakać to cóż zrobić siada w możliwie komfortowy dla siebie i dziecka sposób i karmi-czy pieluszką czy kominem z szyi się zasłoniła i karmiła-cóż poradzić-dziecię głodne i koniec;) pozdrawiam