Współcześni rodzice z rozrzewnieniem wspominają czasy swojego dzieciństwa, kiedy to, samopas, z kluczem na szyi spędzali na powietrzu długie godziny, a mamy nie mogły ich skłonić do powrotu na obiad. Mówi się, że dziś czasy są inne, bardziej niebezpieczne. A może jesteśmy po prostu bardziej świadomi zagrożeń? Trudno to rozstrzygać, w końcu zawsze idealizujemy przeszłość. Jednak dziś nikt nie wyobraża sobie kilkulatków, samotnie biegających po osiedlu, wracających ze szkół bez opieki osoby dorosłej, czy bawiących się w podchody o zmierzchu. Wielu współczesnych rodziców często żartobliwie określa się mianem helikopterów – bo zupełnie jak samoloty nieustająco krążą i kontrolują, każdą sferę swojego dziecka. Nie tylko nie pozwalają mu na samodzielne wyjścia, ale i sprawdzają to, z kim się zadaje, jak spędzają czas. Potrafią sprawdzać zawartość telefonów i komputerów, a na każdy objaw samodzielności dziecka, reagują palpitacją serca i paniką. Kochają, ponad wszystko, ale zapominają, że miłość nie zawsze przybiera zdrową formę i może też wyrządzić krzywdę.Dzieci rodziców helikopterów- jakie są?
Przede wszystkim przekonane, że świat jest zły i pełen zagrożeń, a każdy nieznajomy to potencjalny wróg. Często mają bardzo niską samoocenę, nie mogą bowiem przekonać się, ile są warte, uczyć się nowych rzeczy i doskonalić, bo zawsze monitoruje ich rodzic, który twierdzi, że wie lepiej, jak należy wszystko zrobić oraz wyręcza dziecko nawet w czynnościach, które jest ono wykonać już samo – sprzątanie, przygotowanie prostego posiłku, odrabianie lekcji. Zwolnione, a raczej pozbawione możliwości decydowania o sobie samych dzieciaki, nie tylko nie potrafią zachowywać się odpowiedzialnie, ale są też podatne na wpływy autorytarnych osób. Nienauczone ponoszenia odpowiedzialności, mogą się boleśnie zdziwić, a ze strachu, w dorosłym życiu, panicznie bać podejmowania decyzji. Podświadomie będą szukać w otoczeniu… Osób – helikopterów, które będą je kontrolować i monitorować ich zachowania, jak rodzice. O ile rodzice w ogóle sami kiedykolwiek przestaną to robić…
Nie od dziś wiadomo, że najlepsze lekcje i słuszne wnioski wyciąga się na podstawie własnych błędów. Pozwalanie dziecku na to, by robiło źle i żałowało swoich czynów, to także element wychowywania go na dojrzałego i samodzielnego człowieka. do zaślepionych toksyczną miłością rodziców, ten argument jednak trafia niezwykle rzadko. Zapominają jednak, że nie będą żyć wiecznie, a ogrom pracy i sił poświęconych na rodzicielstwo zaowocuje stworzenie zakompleksionego, niesamodzielnego człowieka, który z dużym prawdopodobieństwem nie poradzi sobie w budowaniu zdrowych relacji i szczęśliwego związku. A przecież każdy rodzic chce dla dziecka szczęścia.Co robić, by helikopterem nie być i nie zostać?
Przede wszystkim uświadomić sobie, że nawet najbardziej zaawansowana kontrola, nie uchroni dziecka przed nieuniknionym. Marnowanie czasu na snucie czarnych scenariuszy, pochłania masę energii i odbiera całą radość z rodzicielstwa. A fundamentem zdrowej, szczęśliwej relacji, jest wzajemne zaufanie. Nadzwyczajne środki ostrożności można zastosować dopiero, kiedy z dzieckiem ewidentnie dzieje się coś niedobrego, ale i wówczas inwigilacja jego prywatnych rzeczy, przesłuchania i ciągła obecność, nie będzie żadnym rozwiązaniem. Sprawi, że dziecko będzie wobec rodziców niechętne. Znużone przerysowanymi reakcjami wynikającymi z drobnych sytuacji i raczej nie skłonne do zwracania się do rodzica z prawdziwym problemem, z obawy, że doprowadzi go tym samym do obsesji.Jak sobie radzić? Odwrócić uwagę. Swoją, od spraw dziecka. Przypomnieć sobie swoją młodość, własne głupstwa i pojąć, że to między innymi one nas ukształtowały, a dla rodziców czasem lepiej jest nie wiedzieć wszystkiego. Dużo rozmawiać, a nie nakazywać i prawić kazania. Wyluzować – dziecko przechodzi różne etapy rozwoju, a dorastanie i poznawanie siebie, swoich możliwości, podejmowanie decyzji, to jego święte prawo. I zapamiętać – dziecko nie jest naszą własnością. Może być natomiast partnerem w fajnej relacji, jeśli zechcemy je traktować jak partnera, a nie potencjalnego przestępcę, ofiarę całego zła tego świata i bobasa. Zamiast panikować, że wymyka się spod kontroli, po prostu podziwiaj, jakiego fajnego człowieka wydałeś na świat. W końcu nosi Twoje geny, a Tobie jakoś udało się chyba wyjść na ludzi?
Napisz komentarz