Na swoim blogu pisze o tym, co bliskie niemal każdej kobiecie, ale także dzieli się wiedzą. Chemiczną, ale jak sama mówi- nie tajemną. Udostępnia ją swoim czytelnikom, aby świadomie dokonywali swoich wyborów zakupowych. Poznajcie Srokę z www.srokao.pl, blogerkę z misją, która na każdą próbę zakwalifikowania jej do jakiejś kategorii reaguje wysypką i drapie pazurami.Byłam trochę niechętna blogom o ekologii, blogom z poradami, o tym, co kupować i jak żyć (tak myślałam o Twoim zanim się zagłębiłam) tymczasem Ty sprzedajesz wiedzę w bardzo dostępny i nie drażniący moralizatorskim tonem sposób…
Tu przydałby się chyba słowo komentarza z mojej strony. Mój blog przez wielu postrzegany jest jak ten, co nakazuje jak żyć. Tymczasem patrząc na blogi, w których główną treść stanowią przemyślenia autora, jestem chyba najbardziej neutralnie nastawiona do czytelników ze wszystkich blogerów. Staram się nie osądzać, staram się nie być radykalistką, bo jak to mówią, tylko krowa nie zmienia zdania. Był czas kiedy byłam „walczącą filtromaniaczką” i to on nauczył mnie, że siła, radykalizm, patrzenie na kogoś z góry i potępianie, to nie najlepszy pomysł na życie.Kim Ty jesteś Sroko? Skąd to wszystko wiesz o składach różnych mazideł, o ich zastosowaniach i szkodliwości?
Jestem człowiekiem, kobietą, żoną, matką, córką, właścicielką kota – dużo tych funkcji. Z wykształcenia jestem chemikiem, a z konieczności, czy też własnej potrzeby musiałam stać się i „znawcą” składników kosmetycznych. Wiedza o składach przyszła z czasem i w zasadzie nie miała wiele wspólnego z moim wykształceniem. Staram się być na bieżąco, czytam publikacje naukowe na temat składników, czytam o nowościach w kosmetyce, szukam składników na jakieś dolegliwości. I tyle. To nie jest wiedza tajemna, każdy może ją posiadać.I skąd pomysł, aby dzielić się taką wiedzą z innymi?
To wcale nie był pomysł, tak wyszło 🙂 . Zaczęło się od forum dla kobiet, tam z dziewczynami podrzucamy sobie różne linki o składnikach, informacje o nowościach kosmetycznych, naszych odkryciach itp… Kiedy zaszłam w ciążę, założyłam bloga. Początkowo miała to być tylko forma pamiętnika. Tyle tyko, że tak jestem zafiksowana na składniki chemiczne, iż oczywistym było, że jeżeli jest to moja codzienność, to i ona w pamiętniku być musi. Potem pojawiły się pytania od czytelników i tak poleciało.Czy na co dzień jesteś eko – w różnych dziedzinach życia? Jeśli tak/nie to jakich i dlaczego?
I tu zaczynają się schody. Nie wiem skąd w ogóle postrzeganie mnie jako tej eko. Nie mam wiele wspólnego z byciem eko, ja jestem tylko świadomą konsumentką. Jeżeli jem coś niezdrowego to mam tego świadomość i nie udaję przed sobą samą, ani tym bardziej przed innym, że jest inaczej. Przy kupowaniu czegokolwiek wiem, że producent nie wyprodukował tego po to, żebym ja miała lepiej tylko, żeby on zarobił. Szczerze mówiąc, bycie eko w naszych czasach postrzegam trochę jako zwykłą ułudę.Czy trudno jest żyć zdrowo i świadomie na co dzień? Ja mam wrażenie, że nie możemy już uciec od toksycznego jedzenia i kosmetyków, a zdrowe i świadome życie wymaga ogromnego samozaparcia, jeszcze większego budżetu i sokolego wzroku, żeby czytać te wszystkie etykiety…
Czy da się żyć świadomie? Oczywiście, wystarczy tylko uświadomić sobie, że firmy to nie towarzystwa dobroczynne, tylko jednostki mające na celu zarobkowanie. I chodzi tu o firmy ekologiczne i nieekologiczne. Budżet wcale nie musi być wysoki, problemem jest uleganie reklamom mówiącym, że potrzebujemy tego, czy owego. Ostatnio czytałam badania, z których wynikało, że kobiety potrafią używać średnio około 30 różnych kosmetyków dziennie! Na początku nie dowierzałam, potem poszłam do łazienki i sprawdziłam swoją półkę, a potem torebkę. Na szczęście nie doliczyłam się aż tylu specyfików, ale faktycznie jest to możliwe, a w sadzie patrząc na to co promowanie jest w mediach jest to jak najbardziej uzasadnione wyliczenie.Da się żyć eko, ale tak wiesz, bez znamion, że należy się do sekty ludzi, którzy palą na stosie proszki do prania i syntetyczne ubrania?
No właśnie jako, że nie jestem eko, ale jestem tak postrzegana to … Prowadząc bloga nie da się nie unikać szufladek. Ludzie muszą mieć definicje. Jak nie mogą Cię skatalogować to zaczyna się problem.A czujesz chociaż, że Twój blog inspiruje innych do zdrowszego życia?
Raczej do bardziej świadomego. Nie wiem czy to inspiracja, ale lubię dostawać maile czy komentarze w których ktoś pisze, że wywalił sporo kosmetyków i okazało się, że wcale nie są mu one potrzebne, albo że kupił tańsze i lepiej działają, bo mają lepszy skład. To daje wiarę w to, co się robi.W jaki sposób Toje bycie świadomym konsumentem z niepodważalną wiedzą wpływa na Twoje życie? Ułatwia je, czy wręcz przeciwnie, utrudnia chociażby zakupy w markecie, bo godzinami wertujesz etykiety?
Jest to dla mnie tak oczywiste, że czytam składy, czy sprawdzam daty przydatności, że nie odczuwam żadnego wpływu na moje życie. Może dlatego, że tak długo to już trwa. Kupuję sprawdzone rzeczy. Kosmetyki zamawiam głównie przez internet, kiedy mam czas i możliwość przeczytać ich skład. Nie mogę też powiedzieć, żebym nie kupowała niczego pod wpływem impulsu, bo trafiają się takie sytuacje, że kupię coś, bo mi się zapach podoba. Wiem, że to nic nie warte, ale raz na jakiś czas mogę sobie zgrzeszyć.Jakie profity odczuwasz ze swojej postawy życiowej? Kosmetyki, które stosujesz są skuteczniejsze? Ty I twoja rodzina zdrowsi? Czy robisz to w imię zasad?
Profity to faktycznie najczęściej skuteczniejsze kosmetyki, świadomość tego co działa, co mi służy, co pomaga, to też mniejsze strata pieniędzy. Nie pamiętam już, kiedy wyrzuciłam prawie cały kosmetyk, bo się nie sprawdzał. Mówię o kosmetykach, które sama kupiłam, a nie o takich które ktoś mi przysłał do testów.Bronisz się przed eko szufladą, ale co się według Ciebie w niej znajduje i czemu wzbudza Twój sprzeciw?
Przyznam szczerze, że nie wiem, co to znaczy być eko w naszych czasach. Mam poczucie, że obecnie jest to moda, która często żeruje na nieświadomości. Ludzie chcą być, ale wśród na przykład moich znajomych świadomości, że produkty które kupują w sklepach eko ktoś dowiózł, i to nie transportem ekologicznym, jest już znikoma. Stąd bierze się mój problem czy bycie eko oznacza tylko używanie ekologiczny produktów i jedzenie ekologicznej żywności? Czy to wystarczy do takiego miana? Co do własnego dziecka- czterolatkowi na razie ciężko jest wytłumaczyć, że trzeba mieć świadomość tego co się kupuje. Na chwilę obecną wie on, że latem obowiązkowo smarujemy się filtrami przeciwsłonecznymi i nie protestuje. Wie, że na suchą skórę stosujemy krem, że zęby myjemy dwa razy dziennie, że na zabawki jego rodzice muszą ciężko zapracować i dlatego nie kupujemy mu każdej którą by chciał.Czy masz jakieś sprawdzone, uniwersalne rady dla innych, być może nieświadomych swoich błędów, mam, dla których naklejki na produktach są pisane po hebrajsku? Poza lekturą bloga oczywiście!
Uniwersalne rady,hmm… To, co powtarzam od wielu lat: mniej znaczy lepiej – nie żyjemy na pustkowiu, żeby nie można było czegoś dokupić. Firmy to nie towarzystwa dobroczynne – nie produkują, bo nas kochają, tylko dlatego, że chcą na nas zarobić, a znaczki instytucji/towarzystw itp… niewiele znaczą – te instytucje na tych znaczkach zarabiają, to ich dodatkowe źródło dochodu, nie mają zazwyczaj bardziej rygorystycznych wytycznych niż na przykład Unia Europejska. I nie ma jednego dobrego specyfiku dla wszystkich – to, że koleżanka poleci ci krem, który się u niej sprawdza nie znaczy, że u ciebie się sprawdzi. No i na litość boską, nie wierz we wszystko co podpowiada ci wujek Google! 🙂Dla kogo piszesz? Jak wyobrażasz sobie swoich czytelników i kogo zachęcasz?
Piszę na pewno dla ludzi myślących. Takich też, którzy trochę pogubili się w gąszczu informacji, no i takich którzy lubią wiedzieć więcej. Jak ich sobie wyobrażam? Same fajne, inteligentne osoby z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie 🙂Oho, to Radomska musi dołączyć do grona stałych czytelników, bez dwóch zdań! Dzięki za rozmowę Sroko!
Anita Bachowska, Sroka – chemik z wykształcenia, matka i żona z wyboru, posiadaczka kota z zamiłowania, blogerka z przypadku, pracownica z konieczności. Książko- , kino- i serialo- maniaczka. Tester kosmetyczny i szperacz drogeryjny. Nigdy chyba nie zrozumie, że są ludzie, którzy wierzą, że krem zlikwiduje im zmarszczki, ale nie wierzą że może im zaszkodzić.
Napisz komentarz