Streszczenie kilku ostatnich lat życia Pauliny Wnuk, autorki bloga paulinawnuk.com (niegdyś From Moovie to the Kitchen) brzmi jak współczesna wersja bajki o Kopciuszku. Młoda dziewczyna, której życie podporządkowane było wychowywaniu syna i pracy kasjerki marzy o zmianach i możliwości realizowania swojej kulinarnej pasji. Tylko w historii Pauliny nie występuje żadna dobra wróżka. Ona sama wie najlepiej jak przemienić dynię w karocę. A filmowe i bajkowe przepisy kulinarne stały się jej przepisem na sukces. Kim była zanim podbiła serca Internautów? Jak kariera wpływa na jej relacje z synem? I czy Paulina mianuje go swoim następcą – o tym dowiedzie się, czytając wywiad z autorką kultowego bloga. Słyniesz z miłości do filmów, a tymczasem to fakty z Twojego życia naprawdę nadają się na scenariusz typowego amerykańskiego filmu, w którym po burzy zawsze następuje słońce. Kim była Paulina zanim zaistniała w internecie?
Pracowałam w sklepie, miałam 4 dni wolnego w miesiącu, wychodziłam wcześnie, wracałam późno, nie miałam na nic siły, byłam zmęczona i smutna po prostu. Czułam, że gdzieś coś mi ucieka i nie widziałam dla siebie perspektyw na przyszłość. Masz na swoim koncie coraz więcej wyróżnień, dwie blogowe nagrody, coraz liczniejsze występy w telewizji i rosnące grono fanów. Pomyślałaś dokąd może zaprowadzić Cię pomysł na tworzenie filmowych przepisów?
Czuję się trochę skrępowana tymi wszystkimi wydarzeniami, gdy czasami zdarza się, że na ulicy ktoś mnie pozna i powie mi, że ma moją książkę i uwielbia mojego bloga, to nie wiem co powiedzieć. Dopiero oswajam się z tym, że moje życie zmieniło się o 180 stopni, ale to bardzo dobre uczucie, tylko jeszcze nie do końca rozumiem to wszystko co mnie spotyka. W młodym wieku zostałaś mamą. Często słyszy się, że kobieta ambicje zawodowe powinna zostawić na porodówce, bo wraz z pojawieniem się dziecka nie będzie mieć na nie czasu. Tymczasem Twój syn niedługo idzie do szkoły, a Ty odnosisz coraz większe sukcesy i masz pewnie coraz więcej pracy. Jak udaje Ci się pogodzić rolę mamy i blogerki/youtuberki?
Pierwsze lata macierzyństwa były w sporej mierze podporządkowane Tymkowi, ale uważam, że to całkiem normalne. Jako młoda matka potrzebowałam również czasu, żeby się oswoić z nową rolą. Właściwie to nie jestem pewna, czy mój wiek miał tu jakiekolwiek znaczenie. To po prostu było coś nowego, chyba każda matka musi się oswoić z myślą, że coś w jej życiu się zmienia. Tymek zawładnął moim życiem i sercem, ale wciąż pamiętałam o sobie i o swoich potrzebach. Plany realizowałam i nadal realizuję powoli. Czuję, że z niczym nie muszę się spieszyć. A syn wie, czym się zajmujesz? Chwali się kolegom w przedszkolu?
Oczywiście wie czym się zajmuję. W przedszkolu z dumą mówi „moja mama jest blogerką”, choć prawdopodobnie dzieci tego nie rozumieją, bo to nie to samo co „moja mama jest lekarzem/strażakiem/weterynarzem”. Gotujemy razem bardzo często, mamy też wspólne ulubione bajki, więc raczej się razem nie nudzimy. Chciałabyś żeby wyruszył na podbój internetu czy wybrałabyś dla niego inną drogę?
Odnośnie mojego syna mam takie jedno marzenie, aby robił to co chce robić. I ja mam zamiar wspierać go tak mocno jak tylko mogę. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie musiał mierzyć się z ogromnymi problemami i że będzie podejmował rozważne decyzje. Nie ważne czy będzie to kariera internetowa, czy nie. Chociaż myślę, że będę dla niego inspiracją i prędzej czy później sam spróbuje swoich sił w blogowaniu albo na Youtubie. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Tymek korzysta z przywilejów i zamawia u Ciebie jakieś specjalne dania, czy życzy sobie w sobotę rano Gumisiowy Sok, a na obiad lazanię Garfielda?
Tymek jest dzieckiem, które ma swoje zasady (wiem, że to dziwnie brzmi) i nie daje sobie wciskać kitu, więc jak przygotowałam muffiny z „Harry’ego Pottera” i twierdziłam, że dodałam do niego eliksir i są magiczne, to Tymek szybko mnie sprowadził na ziemię i stwierdził, że Harry Potter, to owszem istnieje, ale czary są tylko w Hogwarcie, a nie w Gdańsku. Poza tym to Tymek pomaga, z chęcią pomaga przy nagrywaniu filmów na YT, sam też ma swoich ulubionych Youtuberów, których ogląda i powoli poznaje już niektóre zakątki Internetu. Częściej niż filmowe potrawy życzy sobie kotleta albo zwyczajnych polskich naleśników, ale oczywiście zdarza się, że bardzo ma ochotę na pizzę z „Wujcia dobrej rady”, albo pancakes’y z „Pory na przygodę”.To, czym się zajmujesz, to praca marzeń, czy, wręcz przeciwnie, łatwe i przyjemne zajęcie tylko dla tych, którzy nie podejmują się go na poważnie? Przyznaj, całymi dniami oglądasz filmy i bawisz się w kuchni?
Miałam ostatnio sporo przemyśleń na ten temat. Blogowanie to fajne zajęcie, szczególnie gdy można na tym zarobić. Jest przyjemnie, miło, robi się to, co się lubi, ale minusem jest to, że nigdy nie wiadomo kiedy kończy się dzień pracy. Z jednej strony jest prościej, bo w ciągu dnia można zrobić wiele rzeczy związanych z blogiem i można mieć też czas na rodzinę i resztę życia. O ile oczywiście ktoś potrafi dobrze zarządzać czasem (ja nie potrafię). Stąd zaczęłam czuć, że robię masę rzeczy, ale tak naprawdę nie mam na nic czasu i wszystko robię w biegu. Dlatego zaczęłam sobie sama narzucać kilkudniowe „urlopy”. I czasami znikam na kilka dni, jestem totalnie OFF, nie ma mnie na blogu, nie ma mnie na facebooku, ale jestem w swoim realnym życiu, spędzam czas z bliskimi, robię te rzeczy, na które pozornie nie miałam czasu. Wszystko jest kwestią uporządkowania swojego życia, ale zdecydowanie będąc blogerką na pełen etat bycie mamą jest łatwiejsze. Blog stanowi już markę, youtubowy projekt nabiera rozpędu, Tymek dorasta, za moment pójdzie do szkoły i nowe obowiązki oraz koledzy sprawią pewnie, że nie będziesz tak niezastąpiona jak do tej pory, co zatem dalej? Zdradzisz kolejne pomysły, czy zasiądziesz w wygodnym fotelu, żeby spokojnie delektować się smakiem sukcesu?
Z siedzeniem w wygodnym fotelu jeszcze się wstrzymam. Po pierwsze dlatego, że nie mogę, a po drugie, bo nie chcę. Lubię, gdy dużo się dzieje w moim życiu, szczególnie wtedy, gdy mogę robić rzeczy, które mają jakąś perspektywę na przyszłość. Dlatego też stale myślę nad rozwojem swoim, bloga, kanału na YT i wszystkich rzeczy dookoła. Tymek we wrześniu idzie do pierwszej klasy, a to oznacza, że będzie prawdopodobnie potrzebował jeszcze więcej mojej uwagi niż do tej pory. Może się wydawać, że teraz wchodzi w nowy etap: szkoła, koledzy, nowe zajęcia i pozornie nie będę tak „potrzebna” jak do tej pory, ale dla mnie to tylko sygnał, że muszę czuwać. Na podstawie mojego dzieciństwa wiem, że uwaga rodziców jest bardzo ważna, a budowanie więzi to nie tylko te najmłodsze lata, ale stopniowa praca przez cały czas dorastania.To życzę Ci byś miała czas i być blisko Tymka, i rozwijać swoje projekty. Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz